O kanadyjskim The D Project pisaliśmy osiem lat temu przy okazji trzeciego albumu Big Face, na którym gościnnie w utworze tytułowym pojawił się Bartosz Kossowicz, wówczas wokalista Quidam, dziś frontman Collage. Album trafił wtedy na nasz rynek dzięki dystrybuującemu go Oskarowi. Tym razem piąty krążek (w 2014 roku pojawił się album Making Sense) trafia już do polskiego słuchacza nakładem wspomnianego poznańskiego wydawnictwa, choć pierwotnie wydany został jeszcze pod koniec ubiegłego roku przez Ozéta Productions.
Przypomnę tylko króciutko, że to projekt związanego też z Sense i Red Sand kanadyjskiego gitarzysty, klawiszowca, wokalisty i kompozytora, Stéphane’a Desbiensa, którego albumy zdradzają umiłowanie do progresywnej formy. Wszystkie też wabią słuchacza szeroką listą zaproszonych gości ze znanymi w progowym światku nazwiskami oraz instrumentalnym bogactwem.
Nie inaczej jest i tym razem. Na pięknie wydanej w formie digipaku płycie (ozdobionej zresztą dwoma intrygującymi aktami, jednym okładkowym, drugim pomieszczonym już wewnątrz wydawnictwa) tym razem mamy choćby muzyków Glass Hammer, Lazuli, czy Drifting Sun a jeśli chodzi o instrumentarium, oprócz tradycyjnie rockowego, usłyszymy skrzypce, wiolonczelę, saksofon i flet.
Dzięki temu jest to płyta bardzo różnorodna, silnie operująca muzycznym kontrastem, w którym brzmieniowa delikatność zderza się z rockowym ciężarem. Desbiens pokazuje na niej swoją sporą muzyczną erudycję czerpiąc garściami z klasyki progresywnego rocka. Przykładem tego niech będzie już otwierający album utwór… The End. To w zasadzie tylko sześć minut muzyki, ale artysta „upakował” w nim rozpoczynające całość klawiszowe tła i wchodzące zaraz Gilmourowskie solo. Do tego skontrastował je z mocnymi riffami gitarowymi z dworu Karmazynowego Króla, stonowanymi za chwilę akustycznym wyciszeniem z harmoniami wokalnymi w stylu Simona i Garfunkela. A i to nie wszystko bowiem jeszcze za sprawą partii fletu robi się tu bardzo folkowo.
Kolejne Crude Reality zaczyna się jak stary, dobry Genesis (12-strunowe gitary, które pojawiają się jeszcze w Be Kind), a wkrótce mocno pachnie klasycznym Watersem. W samej kompozycji mamy jeszcze saksofonowe popisy i trochę improwizowanego grania. Tell Me ewidentnie stylizowane jest na Steve’a Hacketta, okraszone jest zresztą piękną solówką w jego stylu. A skoro o takich zgrabnych gitarowych formach mowa, równie ładne mamy w The Strings, Be Kind i Be Free. Ten ostatni utwór jest chyba tym fragmentem, który od pierwszego wejrzenia ściśnie serce progresywnej braci. Mniej przekonuje mnie za to odstający nieco od całości i najkrótszy w zestawie Life To Spare, żywy, z funkującym basem, choć trzeba też przyznać, że posiadający ciekawe klawiszowe solo. Mniej entuzjazmu wzbudza też muzycznie rozkrzyczany utwór tytułowy (Find Your Sun Part I & II) z wręcz Crimsonowymi cytatami.
Generalnie jednak to kawał bardzo solidnego, inteligentnego progresywnego grania z dużą dozą dobrej melodyki. Do tego dobrze brzmiący – za mastering po raz kolejny odpowiadał Andy Jackson. Warto posłuchać.