Poznańskie wydawnictwo Oskar, gustujące w szeroko rozumianym rocku progresywnym, od czasu do czasu podejmuje współpracę z zachodnimi artystami wydając ich albumy czy wznowienia starszych płyt. Do tego grona zaliczyć można brytyjski Galahad, kanadyjskie Mystery, czy holenderskie Flamborough Head i Leap Day. Niedawno do Oskarowej stajni dołączył kolejny kanadyjski artysta, znany chociażby z neoprogresywnych grup Sense i Red Sand, Stephane Desbiens, twórca The D Project.
Już na początku tego roku nakładem Oskara ukazał się ostatni album projektu Find Your Sun a całkiem niedawno do sprzedaży trafiły reedycje czterech wcześniejszych wydawnictw projektu. Znalazły się wśród nich Shimmering Lights (2006), The Sagarmatha Dilemma (2008), Big Face (2011) i Making Sense (2014).
Nasz przegląd tych wydawnictw zaczniemy dziś od chyba najbardziej znanego w Polsce albumu The D Project – płyty Big Face. To oczywiście efekt tego, że na wydawnictwie zaśpiewał nasz rodak, znany doskonale z Quidam i Collage, Bartosz Kossowicz. Przy okazji, znalazł się tu w doborowym gronie - basisty King Crimson i Petera Gabriela, Tony’ego Levina oraz klawiszowca Karmakanic i Agents Of Mercy, Lalle Larssona. Warto zauważyć, że Kossowicz śpiewa tu w tytułowej, prawie ośmiominutowej kompozycji, kto wie, czy nie najlepszej w zestawie.
Pisaliśmy już o tej płycie i po bardziej konkretne uwagi dotyczące poszczególnych kompozycji odsyłam do recenzji sprzed ośmiu lat. Cóż, materiał wcale się nie zestarzał i dziś słucha się go bardzo dobrze. To wielobarwny, bogato zaaranżowany progresywny rock, w którym dominują ciekawe melodie (kilka kompozycji ma nawet przebojowy potencjał!) i zgrabne partie instrumentalne. Pewnym problemem może być to, że Desbiens czerpie tu z ogromnej ilości muzycznych szuflad, co może sprawiać wrażenie pewnego przeładowania i niespójności. Bo usłyszymy tu i King Crimson, i Floydów, i Simona & Garfunkela, i RPWL, i Joe Cockera, do tego trochę progmetalu, jazzu a nawet piosenkę francuską!
Reedycja zyskała nieco inną szatę graficzną. Przede wszystkim zamiast zwykłego jewel case tym razem mamy gustowny digipak. Ponadto okładka doczekała się pewnych modyfikacji. Uważne oko dostrzeże, że pewne elementy pokazane są z innej perspektywy, wypadł z niej widoczny wcześniej samochód, pojawiła się natomiast nieobecna wówczas nazwa projektu. Szkoda jednak, że tym razem kompletnie zrezygnowano z umieszczenia tekstów utworów.