Nie ukrywam, że od ich ubiegłorocznego, pełnowymiarowego debiutu, More Subtle Than Death, mocno się na nich nakręciłem. Do tego kupili mnie totalnie swoim koncertowym występem, który dali w marcu 2023 roku w warszawskiej Proximie, podczas którego zagrali nie tylko materiał ze wspomnianego debiutu, ale też z wcześniejszej EP-ki, Global Suicide, na czele z przejmującym i chwytającym za serducho What We Have Done. Dlatego mocno czekałem na tę nową EP-kę. I nie zawiodłem się. Otrzymałem to, czego oczekiwałem, jednak z podwójną energią i jeszcze lepszym brzmieniem.
Nie słucham może na co dzień dużo metalcore’a, ale młodzi Norwegowie grają go tak, jak najbardziej lubię! Kapitalnie łączą muzyczną agresję z pięknem, które w tak silnym kontraście naprawdę może urzekać. Wokalista Jonas Wesetrud Hansen używa ekstremalnego screamu, z drugiej strony jego czysty wokal, „podkręcony” pogłosem, świetnie oddaje melodyjność każdego z utworów. Ich kompozycje mają zapamiętywalne refreny i mnóstwo wzniosłości. I tak jest na tej płytce! Każda z czterech pełnowymiarowych piosenek jest przemyślana i niesie furę emocji. Gdybym napisał, że któryś z tych tytułów - Random Acts of Violence, Blue Skies, Tyrannical Miracle, Fever Dreaming – jest słabszy od pozostałych, skłamałbym. Każdy rozwala system, dosłownie i w przenośni. Zapytacie: jak to, cztery kompozycje? Przecież nagrań jest osiem! Tak, ale pozostałe to swoiste konceptualne, minutowe łączniki, ubrane zresztą w tytułach w nawiasy.
No właśnie, równie ważna, jak muzyka, jest warstwa liryczna. Grupa nadała temu mini-albumowi formę konceptu, zainspirowanego między innymi filmami i serialami telewizyjnymi, takimi jak Diuna, czy Nie martw się kochanie. Album jest wyrazem zainteresowania zespołu ruchami kultowymi i ich psychologiczną siłą. Opowiada o osobie szukającej sensu w świecie, który ją odrzuca. Znajduje schronienie w sekcie, ale szybko zdaje sobie sprawę, że nie jest ona lepsza od społeczeństwa, z którego czuła się wykluczona. Postanawia stworzyć własny kult, ale w trakcie tego procesu traci kontakt z samym sobą. Płyta zresztą jest pełna ukrytych wskazówek dla uważnych słuchaczy… Cóż, to tylko nieco ponad 23 minuty grania. Ale ile w nim mocy, energii i majestatycznego piękna. Polecam!