ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Magenta ─ Chameleon  w serwisie ArtRock.pl

Magenta — Chameleon

 
wydawnictwo: Tigermoth Records 2011
 
1. Glitterball [4:30]
2. Guernica [7:03]
3. Breathe [4:23]
4. Turn the Tide [6:21]
5. Book of Dreams [7:35]
6. Reflections [2:08]
7. Raw [4:15]
8. The Beginning of the End [4:40]
9. Red [9:04]
 
Całkowity czas: 49:39
skład:
Christina Booth - vocals
Chris Fry - guitars
Rob Reed - keyboards, bass, guitars

Guests:
Kieran Bailey - drums
Martin Rossert - guitars (3&7)
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 2, ocena: Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Ocena: 7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
24.04.2012
(Recenzent)

Magenta — Chameleon

Słów kilka o kolejnym wydawnictwie Magenty tradycyjnie już powinienem zacząć od hymnów pochwalnych na cześć Christiny Booth, do której mam słabość, o czym już parokrotnie na naszych łamach pisałem. Tym razem postaram się być mniej wylewny w tym względzie, bo faktycznie już wiek nie ten a i żona oraz spore dzieci na karku do pewnej powściągliwości zobowiązują…

Mówiąc jednak zupełnie poważnie – trochę mi się tych peanów odechciało z bardziej merytorycznego powodu. Najnowsze wydawnictwo walijskiej Magenty nie sprawia mi już tyle przyjemności, co poprzednie krążki. Wydaje się, że Rob Reed, Chris Fry i wspomniana już Christina Booth – bo to tylko oni obecnie tworzą tę kapelę – zaczynają powoli ze swoją muzyką dreptać w miejscu. Naturalnie Booth – a w zasadzie jej charakterystyczna barwa głosu - w dalszym ciągu jest bardzo silnym elementem muzycznej układanki Magenty, pozwalającym rozpoznać grupę na przysłowiowy kilometr. Cóż z tego, skoro pomysły Reeda niewiele już wnoszą i na tle, wydanego 4 lata temu, Metamorphosis wyglądają mniej intrygująco. Tam muzycy spróbowali się z nieco cięższą, wręcz metalową materią, dodali albumowi mroczności okładką i samą liryką i okrasili, dla kontrastu, sporą dozą celtyckiego folku.

Tym razem jest po prostu bardziej standardowo. To oczywiście w dalszym ciągu bardzo przyjemny rock neoprogresywny z dużą ilością klawiszowych i gitarowych smaczków, rytmicznymi łamańcami i melodyjnymi partiami wokalnymi. Z drugiej strony, w porównaniu z kilkoma klasykami grupy z albumów Seven, czy Home, wyglądają blado. Trzeba po prostu trochę ich posłuchać, żeby, mówiąc kolokwialnie, weszły. Pod tym, najbardziej urzekającym, względem najcieplej prezentuje się kończący całość Red. Najdłuższy w zestawie, naprawdę wyjątkowy, lekko balladowy, ozdobiony zgrabnym gitarowym popisem i zwieńczony symfonicznym niemal finałem, ucieszy wielbicieli zwiewnej Magenty. Jestem przekonany, że artyści z chęcią będą wracać do niego podczas swoich koncertów. Nieco skromniej, ale w podobnym klimacie, prezentuje się Turn The Tide.

Po drugiej stronie barykady jest Guernica – jedna z moich ulubionych tu rzeczy. Rozpoczęta smyczkowo i delikatnie przetworzonym głosem Booth kapitalnie rusza do przodu mocnym riffem i wyrazistym basem. Takiego połączenia ognia z wodą oczekuję od Magenty. Bo są w Guernice celnie wymieszane: symfoniczność, kobiecy delikatny wokal, rytmicznie prąca do przodu perkusja, cięty gitarowy riff i akustyczna lekkość przywołująca gdzieś ducha Yes. I choć wielu pozostałym kompozycjom trudno coś zarzucić (może warto jeszcze wyróżnić akustyczną miniaturkę Reflections i po prostu ładne i przejmujące, choćby w partii pianina i chóru, Book Of Dreams), to jednak nikną gdzieś w całości nie zostawiając po sobie jakiegoś znaczącego wrażenia.

To w dalszym ciągu stylowe granie. Niestety silnie skierowane przede wszystkim do wielbicieli gatunku, by nie powiedzieć… zespołu. Szczęśliwa siódemka w nocie wynika raczej  z faktu, iż dalej takim wielbicielem się czuję.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.