Throes of Dawn to zasłużony fiński skład, który działa już od ponad dwudziestu lat. Formacja „Kaamosa" Koivuli i "Zeusa" Heinoli ma na swoim koncie sześć pełnowymiarowych albumów i należy do tych grup, które przeszły w ciągu wielu lat swojej kariery dosyć istotną stylistyczną woltę. Bo początkowo muzycy eksplorowali rewiry black metalowe z elementami folku, nie stroniąc na przykład od growlu, z czasem łagodzili brzmienie zmierzając do bardziej progresywnej formy, wpisując się w dark metalowe, lekko gotyckie klimaty. Jednym słowem, podążyli dosyć podobną ścieżką do tej, jaką pokonała Anathema, czy Katatonia. Zresztą, obie nazwy nie są wcale aż tak odległe od tego, co dziś gra Throes of Dawn.
Pewnym przełomem był już dla nich poprzedni krążek, The Great Fleet of Echoes, zmierzający w kierunku atmosferycznego, melancholijnego metalu. I mimo, że od tamtego albumu upłynęło sześć lat, Our Voices Shall Remain wydaje się jego naturalnym rozwinięciem. Zwrotem w stronę grania bardziej łagodnego, przystępnego i atrakcyjnego melodycznie. I nie ukrywam, że taka formuła mi odpowiada.
Dostajemy bowiem ponad godzinę muzyki wpisanej w siedem, w większości długich kompozycji, które intrygują wspomnianą atmosferycznością, melancholią, klimatem i dobrą melodyką. Ich mocną stroną jest też i przestrzenne brzmienie budowane przez mocno eksponowane instrumenty klawiszowe oraz dobra konstrukcja samych kompozycji. Utworów, które utrzymane zazwyczaj w średnich tempach, rozkręcają się powoli, nabierają mocy i dramaturgii zazwyczaj w finałowej części numeru. Ich siłą jest także swoista transowość budowana soczystym, motorycznym niekiedy basem. Przez to ich granie ma chwilami delikatnie psychodeliczną i stoner rockową barwę w stylu szwajcarskiego Monkey3 z pierwszych płyt (np. otwierający całość Mesmerized, czy Our Voices Shall Remain). Z drugiej strony mogą też być nostalgiczni i na swój sposób oniryczni przypominając włoski Nosound (początek One of Us Is Missing).
To co jednak najbardziej przykuwa moją uwagę, to świetne, pełne żaru partie solowej gitary położone na gęstym rockowym podkładzie, idealnie wpasowane w całość. Przekonać się możemy o tym słuchając We Used to Speak in Colours, Lifelines, czy The Understanding. Mocna, wartościowa płyta.