Pochodzący z Ostrołęki Karrakan to młody, powstały w 2014 roku zespół, który nie ma jeszcze na swoim koncie pełnowymiarowego albumu, ma jednak zgrabnie wydaną pod koniec ubiegłego roku EP-kę Karrakan, która wiele mówi o kierunku jego muzycznych poszukiwań.
Kwartet (Piotr Sierzputowski – gitara, śpiew, Jan Sierzputowski – saksofon, Dominik Górski – perkusja, Kamil Badeja – bas) nie podąża za nowoczesnymi trendami. Stawia na klasyczne inspiracje, o których zresztą otwarcie pisze w materiale promocyjnym dołączonym do płyty. Muzycy siedzą głęboko w latach siedemdziesiątych, ale też i w następnej dekadzie XX wieku. W ich graniu słychać hard rockowe riffy, heavy metalową jazdę i rockandrollowy luz.
Na EP-kę składa się siedem zwartych kompozycji zaśpiewanych z odpowiednim zadziorem w naszym rodzimym języku do tekstów poety Alfreda Sierzputowskiego, Piotra Sierzputowskiego oraz Edgara Allana Poe.
Całość rozpoczyna rozpędzona Astragalia, prawdziwa rockandrollowa jazda bez trzymanki. Następny Gość i Pragnienie uderza klasycznie hard rockowym, ciężkim riffem oraz zwolnieniem w lekko psychodelicznym stylu. Dostajemy też w nim saksofonowe solo. No właśnie, saksofon, za który odpowiada Jan Sierzputowski, jest elementem, który ożywia ich muzykę i nadaje jej wyrazistości. Ta ostatnia kompozycja pokazuje też, że artyści potrafią w ramach dosyć krótkiej formy pokombinować i nadać jej bardziej progresywny szlif. Gawęda o istnieniu i Mała apokalipsa dzięki wspomnianemu saksofonowi, mają sporo z jazzu. W nieco inne klimaty wpadamy jednak w następnych kompozycjach. Szczególnie Toksykomania i Robak zdobywca przynoszą mroczne, ciężkie, zawiesiste granie z okolic Black Sabbath. W tym drugim blisko im faktycznie do naszego Kata. Kończący album utwór Larum jest bardziej urozmaicony, więcej w nim szybkości i zapachu… Żelaznej Dziewicy.
Ciekawa, energetyczna i urozmaicona płytka, która z pewnością fajnie musi wypadać w koncertowym entourage’u.