ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Mother Of Millions ─ Magna Mater w serwisie ArtRock.pl

Mother Of Millions — Magna Mater

 
wydawnictwo: ViciSolum Productions 2024
 
1. Inside
2. Feral
3. Magna Mater
4. Celestial
5. Liminal
6. The Line
7. Halo
8. Irae
9. Space
 
Całkowity czas: 43:09
skład:
George Prokopiou – vocals
Kostas Konstantinidis – guitars
Panos Priftis – bass
George Boukaouris – percussion/keys

With:
Antonia Mavronikola - vocals (1,3,5)
Kostas Konstantinidis - vocals (6)
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,2
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 2, ocena: Dobra, godna uwagi produkcja.
 
 
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
07.10.2024
(Recenzent)

Mother Of Millions — Magna Mater

Nie od dziś wiadomo, że Grecja dobrą muzyką stoi, także tą ciężką, metalową. A jedną z formacji, pochodzących z będącego kolebką naszej europejskiej cywilizacji kraju, jest ateński skład Mother Of Millions. Takie jak niebanalne są ich korzenie, jest i przesłanie wynikające z oryginalnej nazwy. Ta pochodzi od rośliny, żyworódki wąskolistnej, nazywanej Matką Milionów, ze względu na niekontrolowaną reprodukcję. Z tego też powodu oraz faktu jej toksyczności muzycy w jednym z wywiadów stwierdzili, że jest ona swoistą metaforą współczesnego społeczeństwa. Nieprzypadkowo też pewnie liryczne przesłanie jest u nich równie ważne, zawsze ubierane w formę konceptów, jak na Sigmie, która skupiała się na ciszy jako stanie bezwładności, czy jej kontynuacji, albumie Artifacts, opowiadającym o ideach i sentymentach jako obiektach o rytualnej wartości. Grupa doświadczyła też na swojej muzycznej drodze wielkiego dramatu - podczas koncertu promującego płytę Artifacts, w czerwcu 2019 roku, zmarł na scenie ich klawiszowiec, Makis Tsamkosoglou. Po tym traumatycznym wydarzeniu zespół postanowił jednak kontynuować karierę, już jako kwartet, a symbolicznym powrotem do życia była EP-ka Orbit - introspekcyjny i poruszający materiał poświęcony pamięci Makisa, na którym grupa dzieliła się wszystkimi emocjami, które towarzyszyły temu tragicznemu wydarzeniu a samo nagranie traktowała jako uzdrawiające doświadczenie w procesie restartu.

Nie ukrywam, że od wydanego w 2017 roku albumu Sigma (po raz pierwszy przez wytwórnię ViciSolum Productions, w której stajni są po dziś dzień) jestem ich wielkim fanem i miałem przyjemność na naszych łamach pisać o kolejnych ich wydawnictwach [Artifacts (2019) i Orbit (2022)]. Z dużą przyjemnością sięgnąłem zatem po ich najnowsze dzieło, Magna Mater, które światło dzienne ujrzało w miniony piątek, 4 października.

I po raz kolejny jest na nim niebanalnie i wręcz mistycznie pod względem lirycznym. Tym razem zespół mówi o stłumionych emocjach. A sama Magna Mater – wszak w wierzeniach wielu kultur to główne bóstwo występujące pod wieloma innymi nazwami (Bogini Matki, Wielkiej Bogini, Wielkiej Macierzy, Matki Ziemi) – to w naszych umysłach miejsce, do którego idziemy, aby przetwarzać nasze emocje. Tytułowy utwór skupia się na przykład na akceptacji śmierci i jest napisany w formie modlitwy: Matko całej ludzkości, pobłogosław moje serce i duszę opatrznością, rozświetl moją niekończącą się noc… 

A jak jest muzycznie? To z pewnością ich najcięższa i najbardziej metalowa płyta. Dodam tu, mniej wtajemniczonym, że Grecy klasyfikowani są jako szeroko rozumiana formacja progresywno metalowa. Jednak poziom emocji w ich muzyce, niesamowitych, przejmujących melodii, dramatycznych i wzniosłych partii wokalnych George’a Prokopiou oraz przestrzennej melancholii połączonej z ogromnym ciężarem gitarowych riffów, zawsze był ogromny i wręcz ujmujący. Nie inaczej jest na Magna Mater, po raz kolejny niezbyt długim materiale, wpisanym w niespełna trzy „winylowe” kwadranse. I to bardzo dobrze, bo tu nie ma dłużyzn, a artyści przygotowali w ciągu tych trzech minionych lat prawdziwą esencję swojego stylu. Dlatego trudno tu coś wyróżniać. Choć z drugiej strony, otwierający całość znakomity i wyważony Inside jest absolutnie reprezentatywny dla całego albumu. A zaraz po nim atakują „wściekłym, metalicznym brudem” w Feral i majestatycznym mistycyzmem w tytułowym Magna Mater. Z kolei w Celestial mamy tak pełne muzycznej nostalgiczności zwolnienia, że aż trudno się nie wzruszyć. Co ciekawe, w tych momentach nad wszystkim unosi się duch norweskiego Leprous i jego wokalisty, Einara Solberga. Cóż, miało nie być wyróżniania a jednak się nie udało… W każdym razie, cała płyta naprawdę porusza i idąc bardzo na skróty… jeśli kochacie na przykład granie Leprous, Soen, Katatonii, czy nawet naszego Here On Earth, warto dać im szansę. Ta zresztą pojawi się już 27 października w krakowskim klubie Garage Pub, kiedy to Grecy zagrają jedyny koncert w Polsce promujący tę płytę. Ja już przebieram nóżkami.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.