Już 6 maja, na 12-calowym winylu oraz w formacie cyfrowym, ukaże się EP-ka greckiej formacji Mother of Millions, która nie powinna być obca naszym czytelnikom, gdyż wydane odpowiednio w 2017 i 2019 roku dwa ostatnie albumy Sigma i Artifact recenzowaliśmy w naszym serwisie.
Orbit to wyjątkowa płyta w historii grupy, bowiem nie tylko może być zapowiedzią nowego albumu zespołu ale przede wszystkim jest pierwszym wydawnictwem zespołu po stracie klawiszowca Makisa Tsamkosoglou, który zmarł podczas koncertu promującego płytę Artifacts w czerwcu 2019 roku. Jak napisali w zapowiedziach muzycy: ma to być introspekcyjny i poruszający album poświęcony jego pamięci, który spróbuje podzielić się wszystkimi emocjami, które towarzyszyły temu tragicznemu wydarzeniu. Muzycy potraktowali to nagranie jako uzdrawiające doświadczenie w procesie restartu. I ta płyta dedykowana jest ich zmarłemu przyjacielowi.
Orbit jest dowodem na istnienie zespołu, który postanowił działać jako kwartet. Znalazły się na nim cztery kompozycje. Rozpoczyna go niespełna dwuminutowa, subtelna i ascetyczna miniatura, Where Do We Go From Here, rozpoczęta jesiennymi dźwiękami pianina, potem uzupełnionymi bolesnym i wymownym tekstem śpiewanym przez George’a Prokopiou. Zaraz potem wybrzmiewa tytułowy Orbit pokazujący, w którą stronę może ewoluować muzyka Greków. Kompozycję inauguruje intensywna elektronika w stylu Muse, która z czasem przeradza się epicką tyradę dźwiękową w djentowym stylu, która z kolei tonuje przy przestrzennej zwrotce w klimacie solowych nagrań Stevena Wilsona. To naprawdę doskonały, wielowątkowy utwór, w którym jest miejsce na dramatyczny refren, wyciszenie z bijącym sercem i powracający na sam koniec motyw pianina z Where Do We Go From Here.
Trzeci w zestawie jest cover pięknego No Light, No Light Florence + The Machine sprzed ponad 10 lat. Ich wersja zachowuje oczywiście znakomitą melodię ale potężne gitary dodają jeszcze większej mocy. Tak, to cover zdecydowanie pokazujący ich muzyczne DNA. I choć tak naprawdę oryginalna kompozycja pod względem lirycznym wyraża frustrację z powodu kruchego związku, to jednak słowa wykrzykiwane w refrenie przez Prokopiou: and I'd do anything to make you stay, no light, no light… nabierają jakby innego wymiaru. Po tak dwóch emocjonalnych fragmentach, na koniec przychodzi wyciszenie w postaci wersji na pianino kompozycji Rome, pochodzącej z płyty Sigma. Jestem pod wrażeniem i dużo sobie obiecuję po czwartym albumie Greków. Bo ta EP-ka zaostrzyła tylko apetyt.