Lider Millenium już od długiego czasu mierzył się z decyzją o nagraniu solowego albumu. Gdy sześć lat temu przeprowadzałem dla naszego serwisu wywiad z artystą, na pytanie o taki krążek odpowiedział: Tak, myślę o solowym albumie i powoli się za niego zabieram. Już kiedyś zacząłem prace nad nim. Miał być to album „Numbers And The Big Dream Of Mr. Sunders”. Skończyło się jednak na nagraniu go z Millenium. Niedługo później sytuacja się powtórzyła, bo wydane w 2013 roku Ego pierwotnie miało być solową płytą muzyka a dowodem w sprawie jest zachowany dla potomności utwór Born in 67 zaśpiewany przez Kramarskiego. Nie trafił on wszak w tej wersji na Millenijny album, jednak ozdobił Born in 67 Maxi Promo Single oraz składankę In The World Of Fantasy? ...And Other Rarities.
I już choćby z powyższych wypisów wynika, że muzyka zawarta na Music Inspired by the Little Prince nie powinna zaskoczyć fanów talentu Kramarskiego i jego zespołu. Zresztą, potwierdzeniem tegoż niech będzie sytuacja z prywatnego podwórka, kiedy to mój starszy syn, któremu muzyka krakowskiej formacji nie jest obca, nasłuchując jakiegoś instrumentalnego fragmentu z Music Inspired by… zapytał: a cóż to? Millenium nagrało nową płytę? I tylko pod jednym względem zabrakło artyście konsekwencji, gdyż w tym samym wywiadzie przyznawał, że jego pomysł na solowy album to progresywny Vangelis: Uwielbiam muzykę elektroniczną połączoną z filmową. To musi być album, który będzie różnił się znacznie od muzyki Millenium.
Nieco uszczypliwie można by zatem napisać, że solowe dzieło krakowskiego muzyka to takie Millenium z żeńskim wokalem Karoliny Leszko. Ta ostatnia zresztą współpracuje z grupą już od kilku wydawnictw i jej głos obcy miłośnikom formacji nie jest. Dodajmy przy okazji, że artyście towarzyszą znani w krakowskim światku muzycy, tacy jak Grzegorz Fieber (Loonypark, Padre), Marcin Kruczek (Moonrise, Metus, Nemesis, Hipgnosis) i Paweł Pyzik (Another Pink Floyd).
Odrzucając jednak te wszystkie uwarunkowania o sprawdzonej formule i wytartych muzycznych ścieżkach trzeba przyznać, że wyszedł Ryszardowi Kramarskiemu świetny album. Kto wie, czy nie jeden z najlepszych w całym jego dorobku. Zbudowany w formie klasycznego koncept albumu inspirowanego książką Antoine De Saint-Exupery Mały Książę. Jednocześnie podzielonego na dwie części zatytułowane Somewhere In The Universe i Somewhere On The Earth. Nieco ponad trzy kwadranse muzyki oraz wspomniany podział sugerują, że niebawem usłyszymy ten krążek z dwóch stron winylowej płyty.
Całość zaczyna Android B-612, w którym solowa gitara ewidentnie nawiązuje barwą do tej Latimerowej z okolic Harbour Of Tears. Piękne solowe partie gitary to zresztą znak firmowy płyty. Można się tylko zastanawiać, która z nich ma bardziej urzekający melodyjny motyw. Czy ta z The Rose with Four Thorns, Galaxy Freaks, Snake from The Desert, czy może wreszcie ta z Five Hundred Million Little Bells, w której powracają Camelowe klimaty. Nad całym krążkiem utrzymanym - z małym wyjątkiem - w dostojnych, niespiesznych tempach unosi się naturalnie Floydowy duch zauważalny bardziej wyraziście np. w klawiszowej figurze Kramarskiego w Snake from The Desert. To tu, to tam pojawiają się jednak urozmaicenia, jak elementy orientalne w The Rose with Four Thorns, czy nawiązania do world music w Snake from The Desert. A jest też i miejsce na akustyczne brzmienia gitarowe i smyczkowe aranże dodające albumowi pewnej symfoniczności i ilustracyjności. Swoistą odmianą jest prawie siedmiominutowy, energetyczny Fox's Secret, szybki, pulsujący, z mocniejszymi szarpnięciami gitary, zadziornym śpiewem Leszko i solowym popisem Kramarskiego na klawiszach. I jak to bywa w progresywnych konceptach, zaraz po tej kompozycji przychodzi powolne wieńczenie całości w postaci In The Garden, w którym powraca melodyczny motyw z Android B-612. Królewski finał zapewnia zaś Five Hundred Million Little Bells z progresywną końcówką w najlepszym wydaniu.
Oczywiście, że nie jest to album, który wnosi cokolwiek nowego do obrazu twórczości Ryszarda Kramarskiego, a jednak dawno ten krakowski muzyk nie stworzył tak ujmującego i po prostu pięknego albumu. Dla fanów Millenium to obowiązek! Bardzo mocna ósemka.