Niezwykle atrakcyjnie zapowiada się dla wszystkich fanów norweskiej formacji Gazpacho ten rok. Muzycy na jesień zapowiadają bowiem nowy album zatytułowany Molok oraz trasę koncertową promującą go, z którą zresztą po raz kolejny dotrą do Polski. W ramach przygotowań oferują swoje kolejne wydawnictwo koncertowe. Po A Night At Loreley i London przyszedł czas na Night Of The Demon. Podobnie jak pierwsze z wymienionych dostępne jest zarówno w formie audio, jak i wizyjnej. Tym razem jednak wydawca pomieścił wszystko w jednym, ładnie wydanym, rozkładanym digipaku.
Na Night Of The Demon zapisano ubiegłoroczny koncert grupy z 12 kwietnia w klubie De Boerderij w holenderskim Zoetermeer. Na płytkę DVD nie trafiły jednak wszystkie kompozycje zagrane tego wieczoru, gdyż nie usłyszymy na niej numerów Ghost i Mary Celeste. Przypomnę, że Norwegowie dokładnie tydzień przed tym występem zagrali dwa koncerty w naszym kraju (Warszawa, Wrocław) prezentując podczas nich identyczny materiał. Może być zatem to wydawnictwo świetną pamiątką dla wszystkich tych, którzy gościli wtedy w tych miastach.
Artyści promowali wówczas album Demon i dlatego słyszymy tu z niego trzy z czterech utworów [I've Been Walking (Part 1), The Wizard of Altai Mountains i I've Been Walking (Part 2)]. Ich sceniczne wykonanie jeszcze raz potwierdza, że to naprawdę świetny materiał i jedna z najlepszych płyt Gazpacho. Pięknie wypada folkowa forma zagrana w The Wizard of Altai Mountains przez Mikaela Kromera na skrzypcach (tym razem bez akordeonowego akompaniamentu). Poza tym rejestracja ma bardzo przekrojowy i reprezentatywny dla nich charakter, bowiem dostajemy kompozycje z prawie wszystkich ich studyjnych krążków. Nie mamy nic tylko z debiutu Bravo, choć jak wspomniałem wcześniej Ghost pochodzący z tej płyty wtedy wybrzmiał. Najśliczniej jest oczywiście w moim ukochanym i niezniszczalnym Winter is Never, z tradycyjnym przedstawianiem muzyków, ale też i tym razem z call and response Jana Henrika Ohme z publicznością.
Night Of The Demon bardzo trafnie portretuje Gazpacho. Ich koncerty to swoiste muzyczne misteria. Wizyjny zapis z kilku kamer oferujący precyzyjne, powolne ujęcia, dobrze koresponduje z charakterem samej muzyki - niespiesznej, operującej klimatem i przestrzenią. Z jednej strony uwagę przykuwa jakby onieśmielony, schowany i introwertyczny Jan Henrik Ohme, z drugiej grający z dużą klasą i feelingiem perkusista Lars Erik Asp. Bardzo selektywny dźwięk może zadowolić purystów, a wizyjną realizację wzbogacono o małe animacje i tytuły zapowiadające poszczególne utwory. Zresztą w samej książeczce zespół pokusił się o krótkie komentarze dotyczące każdej kompozycji wyjaśniające choćby ich tematykę.
Muzycy nie zdecydowali się wydać materiału audio na dwóch dyskach. Stąd płyta CD zawiera tylko wybór nagrań z koncertu. Zabrakło zatem między innymi miejsca dla wspomnianego Winter is Never, czy kapitalnej Very. Szkoda. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że były one już na poprzednich koncertówkach. Cóż, bardzo ładna rzecz zaostrzająca tylko apetyt na ich premierowe, już tegoroczne dźwięki.