1.Dream of Stone [17:00]/ 2. Chequered Light Buildings [6:34]/ 3. Upside Down [ 9:41]/4. Valerie's Friend [6:29]/ 5. Massive Illusion [13:37]
Całkowity czas: 53:23
skład:
Jan Henrik Ohmen – voc/ Thomas Andersen - Piano, Keyboards & programming/ Jon-Arne Vilbo - Acoustics & Guitars/ Mikael Krømer - Violins & programming/ Kristian Olav Torp – bass/ Robert Risberget Johannes – drums & percussion/ Kristian "The Duke" Skedsmo: whistles, accordion, didgeridoo, mandolin, banjo
Night to już czwarty krążek w dorobku norweskiej formacji Gazpacho. Nazwa zespołu pochodzi z języka hiszpańskiego – takim właśnie mianem określa się jeden z popularnych na Półwyspie Iberyjskim chłodników. Fani Marillion z pewnością pamiętają, że także w dorobku tego zespołu znajduje się kompozycja zatytułowana Gazpacho. To bardzo dobry trop, gdyż Steve Hogarth wraz z kolegami wspierają Norwegów. Grali już wspólne koncerty (także w Polsce), ponadto na stronie internetowej Brytyjczyków można także zakupić krążki nagrane przez młodszych kolegów.
Ślady hoghartowskiego Marillion są bez wątpienia w muzyce Norwegów wyraźne. Nie ma jednak mowy tylko o wiernym i pokornym naśladowaniu bardziej doświadczonych kolegów. Muzyka Gazpacho to...no właśnie – gazpacho, czyli miks najróżniejszych składników: od Radiohead poprzez Kate Bush i Tori Amos zahaczając o Porcupine Tree i Archive, a na Depeche Mode skończywszy.
Night to koncept album. Całość to tak naprawdę jedna, znakomita 53-minutowa suita podzielona na 5 części. Na taką formę ekspresji Norwedzy zdecydowali się po raz pierwszy i trzeba przyznać udało im się znakomicie.
Fabularna warstwa płyty jest refleksją na temat wzajemnego przenikania spraw i sytuacji realnych z tymi nierealnymi. To także, jak piszą sami muzycy, opowieść o życiu i najróżniejszych sposobach jego interpretacji.
Przede wszystkim jednak liczy się muzyka - na nią podczas słuchania Night nie można narzekać. To album bardzo spokojny, ale także różnorodny. Na krążku znalazło się miejsce dla elektroniki, ambientowych smaczków, akustycznej gitary, skrzypiec a nawet elementów folkowych (końcówka Upside Down). W melancholijny nastrój znakomicie wtapia się subtelny (trochę hoghartowski) wokal Jana Henrika Ohme.
Pierwsza kompozycja jest nieśpiesznie rozwijającą się, momentami transową, suitą. W końcówce pojawiają się delikatne dźwięki skrzypiec, skontrowane później przez energiczniejszą partię gitary. Chequered Light to zahaczająca o popowe klimaty ballada (bardzo ładne klawisze w tle), która w końcówce, za sprawą gitar Jona Arne-Vilbo odsłania swój mroczny wymiar. Garść ładnych melodii i lekko kołyszący klimat przynosi kompozycja numer 3: Upside Down. Po niej następuje w mojej ocenie, najpiękniejszy urywek wykrojony z krążka Night: Valerie’s Friend. Mnóstwo w tym utworze emocji. Najpierw spokojne akustyczne intro, później bardzo zgrabny refren i przeszywające gitarowe partie... cóż tu zresztą opisywać, trzeba słuchać. Płytę wieńczy 13-minutowe Massive Illusion, zakończone kolejną znakomitą wyciszającą partią skrzypiec i klawiszy.
Naprawdę udał się Norwegom ten krążek. Pełen uczuć i poruszających melodii. To jedna z takich płyt, które lubi się od pierwszego przesłuchania, ale też nie jest się nimi znudzonym po kilku następnych. Zwolennicy „emocjonalnego” grania nie powinni koło takich albumów przechodzić obojętnie.
Aha... i jeszcze jedno. Jak sugeruje nazwa płyty – warto posłuchać jej gdy zgasną światła.