To jedno z moich największych tegorocznych „koncertowych” rozczarowań. Nie, nie… Nie dlatego, że panowie z The American Dollar mieli kiepski występ, na którym setnie się wynudziłem. Amerykanie po prostu do nas nie dotarli, a mieli to zrobić w połowie maja. Niestety – jak podano w oficjalnym komunikacie – choroba spowodowała powrót muzyków do USA i odwołanie ich pierwszej wizyty w Polsce, podczas której mieli zaplanowane trzy koncerty…
Nie pisaliśmy o nich zbyt wiele w naszym recenzyjnym dziale (jedna recenzja albumu Atlas), warto zatem krótko przypomnieć, że to tak naprawdę nowojorski duet, w skład którego wchodzą multiinstrumentaliści Richard Cupolo i John Emanuele, którzy całe to przedsięwzięcie w 2005 roku stworzyli. Wydany w marcu tego roku album Awake in the City jest już ich piątym studyjnym krążkiem. Ponadto mają na koncie koncertówkę Live In Brooklyn oraz trzy ambientowe kompilacje.
Jak prezentują się na swoim ostatnim dokonaniu? Naprawdę ładnie. Ich muzyczna propozycja od lat kierowana jest przede wszystkim do miłośników post-rocka. Oryginalność stylu formacji bierze się jednak z umiejętnego łączenia tegoż z ambientem. W konsekwencji dostajemy dwanaście, niezbyt długich, mieszczących się w niespełna trzech kwadransach, instrumentalnych kompozycji przesiąkniętych atmosferą melancholii i nostalgii. Nie myślcie jednak, że mamy tu do czynienia z muzyką statyczną, pełną rozległych dźwiękowych plam. Wręcz przeciwnie. The American Dollar stawia na sporą rytmikę swoich utworów, co czyni je, w połączeniu z bardzo pięknymi tematami melodycznymi, niezwykle przystępnymi.
Dowodem na to jest już otwierający zestaw Faces In The Haze, w którym śliczną atmosferę kreują jesiennie brzmiące dźwięki instrumentów klawiszowych tworzące główny temat. Tak naprawdę dopiero pod koniec kompozycji zanika perkusja i tonowani jesteśmy ambientowym tłem. Innym moim faworytem jest umieszczony niemalże na samym końcu albumu Friends Of Friends. W nim z kolei wprowadzeniem jest ambientowy pejzaż połączony z wchodzącą delikatnie partią gitary. Gdy pojawia się perkusja numer zyskuje na swoistej przebojowości, którą podkreśla rozmarzone gitarowe solo. I tak magicznie jest niemalże w każdym z fragmentów tej płyty. Bo to muzyka bardzo ilustracyjna, mogąca opisywać najpiękniejsze zjawiska i miejsca na tym łez padole. Zerknijcie zresztą na klip do pochodzącej z Awake In The City kompozycji As We Float. Warto.