1. MOTHER EARTH 5:29 2. ICE QUEEN 5:20 3. OUR FAREWELL 5:18 4. CAGED 5:46 5. THE PROMISE 8:00 6. NEVER-ENDING STORY 4:02 7. DECEIVER OF FOOLS 7:34 8. INTRO 1:05 9. DARK WINGS 4:14 10. IN PERFECT HARMONY 6:58
Całkowity czas: 58:35
skład:
Jeroen van Veen - gitara basowa; Ivar de Graaf - instrumenty perkusyjne; Sharon den Adel - wokal; Martijn Westerholt - instrumenty klawiszowe; Michael Pupenhov - gitara; Robert Westerholt - gitara
"Mother Earth" to moim zdaniem najbardziej udana płyta Within Temptation. Z kilku powodów (i na pewno nie jest to skrajnie obciachowa okładka).
Po pierwsze primo:
Balans. To wtedy, w końcówce 2000 roku, zespół nagrał i wydał album, który znajduje się idealnie na skrzyżowaniu dróg klasycznie gitarowego rock-metalowego grania, klawiszowych symfonii i chórów (później nadużywanych, obecnie aż do granicy absurdu), instrumentalnego warsztatu (pianino, bas) oraz przebojowych refrenów. Dzięki temu znajdziemy zarówno riffy i solówki, epickie momenty orkiestrowe, jak i romantyczne nostalgie oraz wokalne popisy. "Mother Earth" to siedmiomilowy krok w stosunku do "Enter". To zupełnie inny zespół. Brzmienie jest profesjonalne, wyważone i bogate w smaczki. Sam materiał z zatęchłego gotyckiego, doomowego grania przeistoczył się w młodzieńczy, dynamiczny, świeży i lekki rock/metal. Żaden z elementów nie jest nadużywany, istnieje też odpowiedni stosunek między ilością partii Sharon a instrumentalnymi fragmentami. Chórki żyją swoim życiem w tle, stanowiąc podkreślenie wokaliz i melodii. Duża część materiału jest bardzo urozmaicona, wielowarstwowa i wbrew pozorom dość technicznie zagrana (nie mylić z „progresywnymi” tempami i gęstością dźwięków). Pod tym względem, debiut był prosty jak budowa cepa. Co ciekawe, jak mówią muzycy, większość struktur piosenek na „Mother Earth” powstała w ciągu 1-2 dni. Natchnienie?
Po drugie primo:
Wokal. 26-letnia Sharon pokazała na "Mother Earth" moc swoich możliwości, w mojej opinii w tyle zostawiąc Tarję, Simone Simons i podobne wokalistki. Oprócz autentycznie wzruszających momentów balladowych ("Our Farewell", "Never Ending Story"), miała w głosie tą niespotykaną "twardość", zadziorność i głębie niskich rejestrów. Najlepszym tego przykładem są cedzone ze złością przez zęby gorzkie wersy "Caged", utworu pod względem wokalnym wyjątkowego. Podobne techniki zastosowała w „The Promise” czy „Dark Wings”. Dzisiaj niestety ta charakterystyczna maniera Sharon zupełnie zanikła, jej głos zamiast naturalnej barwy jest „przeprodukowany” i sztucznie wygładzony/podkręcony (w zależności od płyty). Postawmy sprawę jasno – Sharon den Adel to 90% wartości Within Temptation.
Po trzecie primo, ultimo:
Pod pewnymi względami jest to unikatowa stylistycznie płyta w dyskografii WT. Zupełnie inna niż poprzednia "Enter", natomiast kolejna "The Silent Force" wpisuje się już raczej w bombastyczne ataki symfoniami i popowym lukrem, podobnie jak kolejne "The Heart Of Everything". "Mother Earth" to taka sierotka, do której nigdy później już zespół nie nawiązał (mimo, że jest to dla nich płyta przełomowa, zawierająca najwięcej udanych utworów i hitów - wznawiana zresztą wielokrotnie). Jest to także ostatnie wydawnictwo w pierwszym składzie (w 2001 roku zmienili się gitarzysta, klawiszowiec i perkusista). Sama Sharon wspominała w wywiadach, że w tym czasie inspirowali się muzyką celtycką, folkową, o zabarwieniu epickim - np. ścieżką dźwiękową do "Braveheart". A że jest to zespół, który nagrywa swoje płyty na bazie aktualnych zainteresowań, nagrali takie, a nie inne dźwięki. Był to strzał w dziesiątkę, eteryczna przyrodniczo-balladowa stylistyka pasuje do WT i Sharon o wiele bardziej, niż nowoczesne rymowanki z Xzibitem w rytm techno-bitu (vide "Hydra"). Czy jest szansa na powrót do klimatu "Mother Earth"? W którymś z kolejnych wywiadów wątpliwości ostały rozwiane - Within Temptation idzie do przodu, nie ogląda się za siebie, szuka nowych rozwiązań i połączeń, których "jeszcze nikt nie stosował". SZKODA
Przy okazji „Enter” wspomniałem, że na każdym wydawnictwie WT znajdują się wyraźne wyżyny i doliny. Jeśli miałby jakieś wskazać na „Mother Earth”, będzie to dość nużący, długaśny „The Promise” (nie obraziłbym się, gdyby trwał 5 minut), nieco rozciągnięty „Deceiver Of Fools” oraz zupełnie niezrozumiałe intro przed „Dark Wings”. Reszta to właściwie same miodne hity.
Z nostalgią słucha się tego krążka – muzyki, która zbudowała wartość i pozycję Within Temptation.