1. Fear Of A Blank Planet [7:28]/2.My Ashes [5:07]/3.Anesthetize [17:42]/4.Sentimental [5:26]/5.Way Out Of Here [7:37]/6.Sleep Together [7:28]
Całkowity czas: 51:43
skład:
Steven Wilson - Vocals,Guitars, Piano, Keyboards/
Richard Barbieri - Keyboards and Synthesizers/
Colin Edwin - Bass Guitars/Gavin Harrison - Drums
guests: Alex Lifeson - Guitar solo on "Anesthetize"/Robert Fripp - Soundscapes on "Way Out Of Here"/John Wesley - Backing Vocals
Uwaga! Nie karmić jeżozwierza!
(Nowy album Porcupine Tree nie odstaje od wspaniałego dorobku tego zespołu!)
Powiedzmy sobie szczerze : Porcupine Tree to jeden z najoryginalniejszych zespołów dzisiejszej sceny rockowej. Od lat zachywcają dziełami jak „Stupid Dream”, „The sky moves sideaways” czy „In Absentia”. Niestety taka ciągłość i ponowne udowadnianie klasy i perfekcji powoduje brak pozytywnych niespodzianek. Lepiej być nie może! Nowy album wszystko to potwierdza!
Zaczyna się od utworu tytułowego, który sprawia wrażenie, że chłopaki odnaleźli w starych pudłach jeszcze nagranie z sesji poprzedniego albumu „Deadwing”. Dosyć agresywnie, szybko, aczkolwiek troszeczkę monotonnie. Dla mnie osobiście najsłabszy utwór na płycie, co nie znaczy, że jest słaby. Klasa i perfekcja zespołu ustawiła poziom tak wysoko, że utwór wspaniały może być średni w dorobku Porcupine Tree. Następuje piękna ballada „My Ashes”, którą można obok wielu innych ballad uznać jako znak rozpoznawczy zespołu. No pokażcie mi gościa, który masowo produkuje podobnie pięknie melodie!
Kiedy odtwarzacz wskaże „Track 3” radzę siąść i wsłuchać się w ten majstersztyk. „Anesthesize” jest po prostu genialne! Pięknie rozbudowana, różnorodna, mocna a zarazem delikatna jak płótno suita powala każdego na kolana (niech mi się ktoś odważy ustać!). Do wstawania jest następny utwór „Sentimental”. Jak już sam tytuł wskazuję jest to cudowna spokojna perełka, przy której znakomite „My Ashes” blednieje do przeźroczystości.
Ostatnie dwa utwory „Way out of here” i „Sleep Together” nie odstają od reszty i razem tworzą niepowtarzalny koniec tego pięknego albumu!
Nie rozpisywałem się na temat muzyki. Nie opisałem szczegółowo żadnych fragmentów, ani ostrzejszych wejść gitarowych. Skojarzenia, myśli, marzenia przy słuchaniu jak i małe conieco na temat tekstu umyślnie pominąłem. Dlaczego? Uważam, że „Fear of a blank planet” to przeżycie, które nie można opisać słowami. Sami się o tym przekonajcie!