Ci, którzy znali pierwszy album mogli się spodziewać równie pięknego dokonania panów Morse, Stolt, Trewavas i Portnoy. Lecz to co nam na "Bridge across forever" zaprezentowali przechodzi wszelkie pojęcie! Takiego piękna nie można wyrazić w słowach, dlatego trzeba posłuchać tego by zrozumieć co mam na myśli. Oczywiście nadal nawiązują do zespołów jak Genesis,Yes,U.K.,King Crimson czy Pink Floyd, lecz oprócz tego stworzyli sobie swój własny styl, który jest nieporównywalny!
Dlaczego to takie piękne? No cóż...już w pierwszych dźwiękach "Duel with the devil" widać, że muzycy wiedzą co robią. Piękne wiolonczele są tylko intro do tego majstersztyku muzyki progresywnej. Wchodzące ostro organy hammonda i gitara brzmią przepięknie a następujący głos pana Morse'a dodaje temu początkowi nutkę Spock's Beard! Następuje piękny refren, spokojne odcinki jazzowe, pełne emocji solówki gitarowe (à la Marillion) i ten koniec. Narastający chór żeński, który kończy się powrotem Neala Morse'a. Ta 26 minutowa suita jest arcydziełem nowoczesnego art-rocka! Jest to epos muzyczny, który każdy powinnien znać! Po nim następuje równie piękny utwór "Suite Charlotte Pike". Jest on częściowo jazzowy i nawiązuje do muzyki Flower Kings. Równie piękne refreny (śpiewane na zmianę przez Stolte'a i Morse'a) i popisy muzyków na swych instrumentach także tu można usłyszeć. Natomiast "Bridge across forever" jest "przebojem" na tej płycie. Ładna ballada napisana przez N.Morse'a, który tu śpiewa i akompaniuje delikatnym pianinem. Przy tym utworze można odetchnąć z wrażeń poprzednich kompozycji i przygotować się na następne 26 minut. Nie oznacza to oczywiście, że "Bridge across forever" nie jest utworem wartym uwagi, wręcz przeciwnie jest to bardzo ładna kompozycja bez której efekt tej płyty nie mógłby powstać. "Stranger in your soul" jest natomiast ponownie powrotem do długich rozbudowanych utworów z początku. Nie można nic więcej o nim powiedzieć niż to, że jest równie piękny jak reszta!
Na całej płycie słychać klasyczne zespoły art-rocka, lecz jak już wspomniałem zespół stworzył swój własny styl, który jest nieporównywalny. Nie można mu zarzucić, że kopiuję muzykę mistrzów sprzed 30 lat, bo byłoby to głupotą.
"Bridge across forever" jest płytą, która zrobiła to co było niemożliwe...przewyższyła poprzedni album "SMPTe". Nie każdemu musi się podobać ten styl muzyki, bo jest on dosyć trudny i zaczyna dopiero się podobać po 3-4 przesłuchaniach. Jest to jedna z tych płyt, które bym wziął na bezludną wyspę. Muzykom udało się zamienić ich marzenia i życzenia w 76 minut perfekcyjnie zaaranżowanej muzyki progresywnej. Mam nadzieję, że nie spotka ich ten sam los co U.K., bo wtedy umarłby jeden z ważniejszych królów epoki nowoczesnego rocka progresywnego. Mam tą nadzieję....