Od jakiegoś czasu wszyscy żyli tym nowym wydaniem a jakże udanego kwartetu. W końcu to był jeden z najbardziej oczekiwanych albumów roku 2001. Prawdę mówiąc sam spodziewałem się czegoś naprawdę extra - tak szumnie promowany album, tyle razy puszczany w radiu (no jedna stacja jedna audycja ale był!) ... i niestety taki zawód.
Zaczęło się od odsłuchania albumu. Jak na złość pierwszy utwór brzmi niesamowicie rewelacyjne - mocna zbudowana z rozmachem kompozycja, tudzież aurealne klimaty, 26 minut czyli prawie pół płyty i kropka!. Duel With The Devil bo o tymże tworze teraz piszę to raczej spokojne czysto progowe granie, że tak się wyrażę za spokojne jak na moją duszę. Saksofon brzmi tutaj bardzo obiecująco ... jednak się narażę - utwór za długi. W kółko ten sam temat. I nie wiem dlaczego mam wrażenie że już go słyszałem - no miałem prawo - panowie Stolt i Morse - jak slychać chyba odpowiedzialni za kawałek mogli już coś takiego zagrać w swoich macierzystych składach. Również drugi z płyty Suite Charlotte Pike raczej spokojne progowe granie, wyraźne wpłyty Spock's Beard oraz duch Beatlesów unoszący się w tle - no ich też było czworo. I jakby nie patrzeć jak się słucha tego utworu ma się czwórkę z Liverpool'u przed oczami. Jest pewien motym muzyczny spajający te utwory - występuje w obu utworach. Najciekawszy jest tytułowy - Bridge Across Forever, dość mocno działająca na wyobraźnię balladka ... i chyba dla mnie za słodka w porównaniu do poprzedniego dzieła Transatlantic. Ostatni podejrzany na liście to perełka albumu - Stranger In Your Soul po mocnym wejściu spowalnia tempo wykonania i ... przeradza się w spokojną piosenkę. Rozwinięciem jest ciekawa instrumentalizacja w drugej części utworu, znacznie podnosząca atmosferkę, jak to zwykłem pisać "prezentując to co tygrysy lubią najbardziej" Zabawa pianinem akurat na mnie działa, dodatkowo utworek ma wpleciony ten mały kawałek duszy z Brave jaki uroczył niejednego fana Marillion. No ale o czym my tu mówimy - utwór trwa bite pół godziny, ... jednak klimacik Beatlesów prześladuje ten zespół, co się uwidoczniło na dołączonym w wersji specjalnej krążku gdzie uzupełniono materiał utworkiem And I love Her z repertuaru a zgadnijcie? ;)
Album ów nie da sie ukryć jest strasznie melodyjny, ale niestety nie tak wyniosły jak poprzednie wydanie. O ile Transatlantic (album) zelektryzował publiczność repertuarem który był znacznie ciekawszy, o tyle sequel wydaje się nie wyjść z cienia "debiutu" kwartetu. Przyznam ze spodziewałem się czegoś porównywalnego z debiutem, mimo że o sam daleko - muzycznie - od Spock's Beard nie odskoczył, o tyle właśnie Bridge Across Forever pomimo całego rozmachu utworów - nie można tego odmówić - muzycy się bardzo postarali - jednak wydaje się różnić. Czy na korzyść czy nie tutaj już zostawiam pole do popisu dla kolegów recenzentów. Ciekawostką jest też wydanie wersji limitowanej - na której oprócz omówionego covera Beatlesów znajduje się też w pięknej wersji zagrany Shine on you crazy diamond, Smoke on the water. Dances with the Devil oraz zabawne improwizacje ze studia i kawałek demo Roiniego Stolta, dodatkowo wersja limitowana zawiera ilustrowaną 28-stronicową książeczkę ze zdjęciami zespołu z różnych miejsc, wydana jest w formie digipacku. Prawdę mówiąc choćbym chciał dać im więcej - bo zasługują - jednak ten projekt stać na bardziej porywającą kompilację :)