Przerwana została dopiero w 2003 roku. Co prawda nowy materiał nie został nagrany pod szyldem Collage. Jego nazwa to Satellite. Do współpracy zaproszono jednak kilku „kolarzy”.
„A Street Between Sunrise And Sunset” było wydawnictwem oczekiwanym długo (cierpliwi fani kilkakrotnie dowiadywali się o przełożeniu daty premiery) a nadzieje na pewno również były spore… Wreszcie płyta zjawiła się na sklepowych półkach i krążek opatrzony w efektowną okładkę projektu Marka Wilkinsona dostał się również w moje ręce.
Muzycy przygotowali 9 bardzo melodyjnych, raczej stonowanych kompozycji. Czas czterech z nich (The Evening Wind, On The Run, Now i A Street Between Sunrise And Sunset) przekracza dziesięć minut. Stanowią one jakby filar debiutanckiego krążka projektu Satellite. Wspomniana czwórka kompozycji dostarcza porcję solidnego, bardzo dopracowanego i urokliwego progresywnego grania, w którym naprawdę można się zakochać. W utworach tych zawarta jest doza refleksji, energii… Przepięknie wypada końcówka On The Run wykonana przez Zbyszka Bieniaka. Ogromnym atutem wszystkich utworów jest, jak zawsze, świetny wokal Roberta Amiriana.
Uzupełnieniem wspomnianych „czterech filarów” są kompozycje krótsze. Do nich zalicza się przepiękna, okraszona prześliczną solówką, „zimowa” ballada Midnight Snow.
Ciekawie brzmi nieco zwariowana kompozycja Not Disgrace, Wojtek Szadkowski określił ją, mówiąc w skrócie, jako „pozytywny rock progresywny” ;-). Dlaczego? Wystarczy posłuchać… Na pewno udzieli się wam ta dawka radosnego grania i energii. Świetny utwór na rozpoczęcie dnia.
Niezwykle uspokajająco, można rzec relaksująco, brzmi kompozycja zatytułowana Not Afraid… Naprawdę marzy się przy niej o tym żeby przy ciepłym kominku i herbacie odetchnąć chociaż na trochę…
Wszyscy ci, którzy gdzieś zagubili cel, którym jest ciężko i nie zawsze wiedzą co zrobić ze swoim życiem powinni wsłuchać się w tekst prostej, ale wymownej piosenki Fight (dedykowana jest ona ś.p. Tomkowi Beksińskiemu).
Walcz jak promień słońca z cieniem
Jak początek z końcem
Jak złote liście z mrokiem zimy
Każdego dnia, każdego dnia…
Niewątpliwie udaną płytę wieńczy króciutka kompozycja „Children”, którą Wojtek zadedykował swoim dzieciom. Na zakończenie dostaniemy jednak jeszcze małą niespodziankę – króciutką, znaną chyba wszystkim opowiastkę jak to „Na Wojtusia z popielnika, iskiereczka mruga…” Po chwili iskierka gaśnie. To już koniec.
A Street Between Sunrise And Sunset niesie ze sobą dźwięki i melodie nie tak bardzo odległe od tych z legendarnego (chyba można tak to określić) Moonshine, ale jednak inne. I bardzo dobrze! Muzyka ta nadal pełna jest pięknych solówek, urzeka różnorodnością i dynamiką, skłania czasem do refleksji a innym razem dodaje energii. Ponad 70 minut spędzonych z tym krążkiem jest czystą przyjemnością. Na nowo postanowiłem się jej oddać, gdyż wkrótce Satellite, zgodnie obietnicą, powróci z nową płytą „The Evening Games” a czekanie warto sobie jakoś umilić…