Nie ukrywam, że na każdy kolejny album Szwedów czekam, jak kania dżdżu. Nie inaczej było i tym razem. Rzecz ukazała się w miniony piątek i naprawdę może cieszyć każdego fana Evergrey. Wiem, że panowie od dobrych paru lat wielkich rewolucji na swoich albumach nie czynią. Z drugiej strony, kwintet dorobił się tak charakterystycznego stylu, że tylko pozazdrościć. Niewiele jest metalowych, ciężko grających formacji, które rozpoznaje się po symbolicznej „jednej nutce”.
Theories Of Emptiness przynosi jedenaście kompozycji z tym wszystkim, co u nich najpiękniejsze. „Nisko” brzmiące i do tego „koszące” gitary i bas, jedyny w swoim rodzaju przerażający, bolesny i mroczny głos Englunda, klawiszowe głębokie tła Zandera, przeplatane wszak tymi krótkimi figurami, o nostalgicznym wyrazie, no i te melodie. Nie wiem jak oni to robią, ale tu przynajmniej osiem kompozycji najzwyczajniej mnie melodycznie porusza. Nie będę was zalewał opisem każdej z nich, niemniej na kilka zwrócę uwagę.
Otwierający album, szybki i energetyczny Falling from the Sun to prawdziwy koncertowy killer, który z pewnością na wiele lat zagości w ich koncertowych setlistach. Nieprzypadkowo zresztą został wybrany na numer promujący ten album. Utwór ma ten patent, który u nich uwielbiam. Po przemocarnej zwrotce, będącej swoistą „bestią”, nadchodzi „piękna”, czyli odpływający w swojej wzniosłości refren. Następny z kolei Misfortune ma natomiast iście stadionowy refren z zaśpiewem „ooooo….”. Ta stadionowość powraca jeszcze w One Heart, który, co ciekawe, w pierwszej części zdradza bardziej hard rockowe inspiracje muzyków. To Become Someone Else jest prawdziwą perłą, pełną zmieniających się wątków, od ballady, po metalowe łojenie, do tego z niezwykłym, klimatycznym, klawiszowym wyciszeniem w środku, które już sobie wyobraziłem jako intro albo outro ich koncertów. Zaraz potem jest Say, kolejny singlowy promocyjny strzał. A ballady? Też są i to pierwszego sortu. Ghost of My Hero urzeka przede wszystkim lirycznym kontekstem, o którym jeszcze będzie. A Cold Dreams po prostu muzycznie dociera do samego serducha, w czym pomagają gościnnie tu pojawiający się Jonas Renkse z Katatonii (co ciekawe, tym razem nie śpiewa tym zimnym niczym lód głosem, do tego wykonuje partie growlowe) i córka Englunda, Salina. No i niesamowicie kończy się ta płyta. Ledwie dwuminutowym A Theory Of Emptiness z recytującym chłopcem na tle klawiszowej, nostalgicznej figury. Trochę przywołuje mi to, w samej konstrukcji i pomyśle (absolutnie nie lirycznie!), klimat niezwykłego When The Walls Go Down.
I jeszcze słowo o lirykach, które jak to zwykle u nich są bardzo ważne. To w zasadzie koncept album, jak nietrudno się domyśleć po tytule, o różnych odmianach i znaczeniach pustki w życiu człowieka. Na przykład ballada Ghost of My Hero dotyka pustki po stracie ojca i porusza wątek swoistej więzi, w której zmarła osoba wciąż gdzieś na nas patrzy. Z drugiej strony wspomniana miniatura A Theory Of Emptiness łączy pustkę ze szczęściem. Przepiękna płyta!
PS Jakże szkoda, że to ostatnia płyta, na której zagrał perkusista Jonas Ekdahl. Jak żegna się z zespołem? Warto obejrzeć do samego końca poniższy teledysk.