Czy zdarzyło się Wam kiedykolwiek przebudzenie w nieznanym wcześniej miejscu z uczuciem kompletnego wewnętrznego rozbicia ? Czy nie mogliście wtedy odtworzyć ostatnich paru godzin ? Czy zadawaliście sobie wtedy beznadziejne pytanie , co się wydarzyło ? Nie..........nie, drodzy Czytelnicy, nie chodzi mi o wrażenia po upojnie spędzonej nocy w ulubionym pubie :-) Mam raczej na myśli przypadek...........uprowadzenia przez obcych !!!!!
Już widzę ironiczny uśmieszek na niektórych twarzach, a temat jest poważny. Można w problem uprowadzeń wierzyć lub nie, ja wierzę i zapewne święcie w nie wierzą członkowie szwedzkiej formacji Evergrey. Do tego stopnia, iż problematyce tej poświęcili ostatnie swoje wydawnictwo „In Search of Truth”, które jest typowym concept-albumem. W zasadzie już na wcześniejszych płytach, debiutanckim „The dark discovery” z 1998 roku oraz na przedostatnim „Solitude, Dominance, Tragedy” pojawiały się wątki poświęcone tej jakże kontrowersyjnej tematyce. Tu jednak mamy przepełnioną dramatyzmem i ociekającą emocjami pełną opowieść o człowieku, którego życie legło w gruzach po serii uprowadzeń. I doprawdy nie ma się z czego śmiać.
Leader Evergrey, wokalista i gitarzysta Tom S.Englund śpiewa w tak bardzo lubiany przeze mnie sposób. Niski, męski wokal z doskonale wywarzoną dawką liryzmu i drapieżności. Są momenty, w których głos Toma kojarzy mi się odrobinę z „boskim” Jornem Lande. Dodając do tego znakomicie wplecione chóry (np.”Rulers of the Mind” lub „Dark Waters”) oraz sposób budowania kompozycji nie omieszkam porównać muzyki serwowanej na tym albumie do dokonań Beyond Twilight. Oczywiście nie jest to granie „siostrzane”. Jednak w jednym i drugim przypadku drżą w powietrzu te same fluidy. Przypatrując się karierze Evergrey nie można powstrzymać się od refleksji, iż jest to zespół konsekwentnie brnący do przodu, próbujący w tym trudnym do zrewolucjonizowania gatunku jakim jest progmetal, grać w sposób w miarę rozpoznawalny i powiedzmy „evergreyowski”. W zasadzie można powiedzieć, że to się Szwedom udaje. Mimo, że wspomniany wcześniej album debiutancki, czy „Solitude Dominance Tragedy” nie od razu powalały i wiały chwilami lekką mieszanką nudy i braku pomysłów to ogólnie rzecz biorąc klimat i charakter zespołu był starannie szlifowany. Skutkiem muzycznego rozwoju i poszukiwań wydaje się płyta „In Search of Truth”. Tutaj dopiero zauważalna jest w pełni dojrzałość artystyczna i konceptualna. Mało tego. Płyta jest do tego stopnia dopracowana, iż bardzo trudno lub nawet niemożliwym jest znalezienie tu utworu gorszego, niepotrzebnego lub źle umieszczonego. Znakomity krążek. Warto wspomnieć, że producentem albumu jest Andy La Rocque, czołowy wioślarz Kinga Diamonda. Są nawet fragmenty gdzie Andy pogrywa odrobinkę na „slide guitar” ale nie robi tego nachalnie i raczej nie „nagina” muzy Evergrey w kierunku twórczości wymalowanego Duńczyka. Jestem przekonany, iż pan La Rocque „miał nosa” i obstawił właściwego konia.
Przyjrzyjmy się teraz w telegraficznym skrócie muzycznej zawartości albumu „In Search of Truth”. Otwierający „The Masterplan” to prawdziwy „hicior”. Znakomity chwytliwy refren, świetna aranżacja i rasowy progmetal. Nic dziwnego, iż właśnie ten utwór został wzięty na warsztat przy produkcji teledysku. Szkoda tylko, że video jest troszeczkę nieczytelne........ Dalej dwa równie rasowe „Rulers of the Mind” i „Watching the Skies”. Przepełnione świetną dramaturgią i ponurym klimatem. Duża tu zasługa klawiszowca Svena Karlssona dobierającego znakomicie brzmienia i tła. W „Rulers....” słyszymy wspomniane przeze mnie wcześniej partie chórów (wyśpiewane zresztą przez The Mercury Choir). Są i przejmujące ballady w postaci „State of Paralysis” i „Different Worlds”. Świetnie się uzupełniające „The Encounter” i „Mark of the Triangle” to kolejny przykład talentu kompozytorskiego Szwedów. W „Mark of....” zachwyca niby to lakoniczny fortepian stanowiący świetny podkład pod cięte riffy (hmmm...skojarzenie z Superior??). W „Dark waters” znowu słyszymy chóry, które to powodują, że muzyka wydaje się bardziej „strzelista”, a co za tym idzie ma zdecydowanie gotyckie zabarwienie. Jeżeli jeszcze okrasimy całość świetnie brzmiącym riffem otrzymamy smakowity rezultat, jakim właśnie jest „Dark waters”. No i finał w postaci „Misled”. Majestatyczny, wręcz symfoniczny, stanowiący idealne posumowanie płyty z dobitnie brzmiącym tekstem: „I’m crawling back to sleep and I still can’t believe....”. Doprawdy Englund ma dar przekazywania określonych treści. Cóż, talent...
Doprawdy bardzo się cieszę, iż w prometalowaej koronie zabłysnęła kolejna perełka w postaci albumu „In Search of Truth”. Będę teraz tym bardziej trzymał kciuki za Evergrey i z pewnością wybiorę się na zapowiadane grudniowe koncert zespołu w naszym kraju.
Caladanowicze, nie obawiajcie się obcych !!!!!! Dajcie się uprowadzić razem z bohaterem płyty Evergrey „In Search of Truth”.