Zachwycił mnie ostatni album Szwedów, wydany w ubiegłym roku Hymns For The Broken, pamiętajmy jednak, że w swojej całkiem już długiej historii, muzycy z Göteborga mają równie znakomite albumy. Do nich z pewnością należy The Inner Circle, przez wielu uważany za najmocniejszy punkt w ich dyskografii. Nie pisaliśmy jeszcze o nim, nadróbmy zatem tę wstydliwą zaległość, tym bardziej, że kolejna wizyta w naszym kraju Evergrey zbliża się wielkimi krokami.
The Inner Circle ukazał się na rynku 27 kwietnia 2004 roku, dwa lata po wydaniu Recreation Day (praktycznie od początku w takim dwuletnim cyklu muzycy wydawali swoje kolejne albumy). Formacja była już wtedy - po ukazaniu się przełomowego dla niej In Search Of Truth, który znalazł się wreszcie na szwedzkich listach sprzedaży - uznaną i ustabilizowaną metalową marką.
To płyta, na której teksty są równie ważne jak same dźwięki. Dzięki nim ich muzyka jest tu jeszcze bardziej mroczna. Na The Inner Circle artyści poruszyli temat kontrowersyjny - wykorzystywania dzieci przez katolickiego księdza. Liryki dotykają zatem ciemnych stron kościoła, kryzysu wiary, dużej roli religii we współczesnym świecie i cienkiej granicy, jaka jest między dobrem, a złem. Niezwykłym zwieńczeniem tego konceptu jest zamykająca album instrumentalna kompozycja When The Walls Go Down – jeden z najbardziej przejmujących utworów w historii Evegrey. Muzycy wsamplowali do niego bowiem słynne, pełne dramatyzmu, oskarżające kazanie o cierpieniu Davida Wilkersona, amerykańskiego duchownego zielonoświątkowego. Z początku tylko delikatne dźwięki pianina są tłem dla słów, potem jednak, gdy wchodzą wzniosłe dźwięki kwartetu smyczkowego Gothenburg Symphony Orchestra, z czasem wzmocnione uderzeniem perkusji, emocje sięgają zenitu.
W bardziej stonowanych klimatach są na płycie jeszcze dwie ballady – troszkę zachowawcza Waking Up Blind oraz zdecydowanie lepsza Faith Restored. Wszystkie te kompozycje nie powinny jednak przysłonić ogólnego obrazu płyty. Krążka pełnego ciężkiego dark progressive metalu, z którego do dziś Szwedzi słyną. Taki jest otwierający całość znakomity A Touch Of Blessing, numer do którego do dziś muzycy regularnie wracają na koncertach. Są w nim te charakterystyczne dla nich szatkujące gitary wzmacniane gęstą i potężnie brzmiącą perkusyjną stopą. Ale też i wzniosłe zwolnienie oraz zgrabny motyw gitary solowej. Podobne w konstrukcji są zresztą Ambassador, In the Wake Of The Weary, More Than Ever, The Essence Of Conviction i Where All Good Sleep. Zwraca w nich uwagę intensywne wykorzystywanie instrumentów klawiszowych oraz nadającego patosu kwartetu smyczkowego. Nie można też zapomnieć o pięknym wokalnym udziale w In The Wake Of The Weary Cariny Englund, żony Toma. Mocna i przejmująca płyta. Evergreyowa lektura obowiązkowa.