Nie jest dobrze. Z czym? W zasadzie sam już nie wiem. Czyżby moja cierpliwość, sentyment i spory kredyt zaufania do współczesnego neoproga wreszcie się wyczerpały? A może jednak Red Sand nagrał po prostu cholernie słaby album? Cały czas przypomina mi się jednak wypowiedziana tu kiedyś przez mojego redakcyjnego kolegę Strzyża uwaga, że jestem już chyba ostatnim obrońcą tegoż stylu na ArtRockowych łamach…
Czyli jednak jest źle z Red Sand i jego nową płytą. No bo powiedzieć, że na 1759 Kanadyjczycy zjadają własny ogon, to… jakby nic nie powiedzieć. Ich pierwsza, wydana już trzynaście lat temu, debiutancka płyta Mirror Of Insanity nawet mi się spodobała. Taka ewidentna zrzynka z wczesnego Marillionu, podkreślona wzniosłością, gitarowymi solówkami, klawiszowymi tłami i zapadającymi w pamięć melodiami mogła wzbudzać sentyment za czasem minionym. No ale z każdym następnym krążkiem było już gorzej. Bo uderzanie w kierunku „retro grania” może początkowo smakować, ale z czasem, bez odświeżenia formuły i bez nadania jej jakiegoś – choćby minimalnego – własnego szlifu, musi zakończyć się porażką. W tym przypadku zjawiskiem klonowania... klonów.
Wystarczy zresztą spojrzeć na zewnętrzności i dane techniczne, aby zauważyć, iż w obozie Simona Carona i jego składu (mimo drobnych personalnych korekt) nihil novi. Specyficzna grafika okładki, winylowa długość płyty (to akurat jest plusem) i tylko trzy kompozycje, w tym dwa obowiązkowe długasy. Ślimaczy się to jednak wszystko niemiłosiernie. Brak temu graniu nie tylko pomysłów, ale przede wszystkim lekkości i finezji. Mam wrażenie też, że nad całością góruje jakaś brzmieniowa amatorka. Nie ma dobrych melodycznych motywów (no może poza fragmentami My Mind – pierwszym i ostatnim, bardziej patetycznym), czy ciekawych gitarowych popisów. Starają się muzycy dodać trochę życia w bardziej techinicznych partiach basu i instrumentów klawiszowych w The Last Farewell, ale to drobiażdżki.
Jako magister historii odnalazłem jednak w tym albumie jeszcze jeden plus. Zmusił mnie on bowiem do odświeżenia sobie wiedzy o francusko – brytyjskiej rywalizacji w ramach wojny siedmioletniej. Do niej wszak nawiązuje tytuł płyty, a w zasadzie do zwycięstwa Brytyjczyków pod Quebekiem, jednego z ważniejszych wydarzeń w historii tego rodzinnego miasta lidera Red Sand.