Trzy miesiące młodszy niż „Revolver” , cztery od „Pet Sounds”, a dwa miesiące starszy od „Face to Face” – debiutancki album grupy Jefferson Airplane(*).
Dla znających następne dokonania grupy może brakować charakterystycznego głosu Grace Slick, która pojawiła się już na następnej płycie, ale trzeba zaznaczyć, że „Takes Off” to pierwsza płyta psychodelicznego rocka wydana na zachodnim wybrzeżu Ameryki. Porównać można ją z „Rubber Soul” The Beatles, którzy na tym albumie zapowiadają już zmiany w swojej muzyce, a Jefferson Airplane analogicznie zapowiada zmiany w muzyce amerykańskiej. Folk spotyka flower-power i z tego bierze się siła tego albumu.
Historia Jefferson Airplane sięga początku roku 1965 kiedy wokalista folkowy Marty Balin spotkał grającego na gitarze Paula Kantnera, a ten chciał mieć zespół rockowy. Poszukując kolejnych muzyków, Kantner zarekomendował do grupy gitarzystę Jorme Kaukonena, natomiast Balin bardzo chciał, aby wokalem prowadzącym w zespole był głos kobiecy.Wybór padł na śpiewaczkę folkową Signe Anderson. Za perkusją zasiadł, zupełnie nie mający pojęcia gry na tym instrumencie Skip Spence, a pierwszego składu grupy dopełnił bluegrassowy basista Bob Harvey.
Jefferson Airplane był pierwszym zespołem z San Francisco, który podpisał kontrakt płytowy i we wrześniu 1966 roku wytwórnia RCA wydała debiut grupy .W międzyczasie odszedł Bob Harvey zastąpiony przez wirtuoza gitary basowej i przyjaciela J.Kaukonena ,Jacka Casady’ego.
Niespodzianką dla znających późniejsze dokonania grupy może być zestaw nagrań zaproponowanych na tym krążku. Akustyczne, folkowe klimaty, połączone z popowa stylistyką, nadają ton tej płycie. Do tego dodajmy jeszcze krótkie, ale sugestywne solówki Kaukonena. Z małymi wyjątkami, głównym wokalistą na „Takes off” jest Marty Balin.
„Don’t Slip Away” , „And I Like It” , „Run Around” to urocze piosenki które po wysłuchaniu na długo goszczą w naszych głowach. Te dwuminutowe perełki ukazują cały kunszt wokalny oraz instrumentalny muzyków. Pierwszym utworem skomponowanym przez Paula Kantnera ( jest też głównym wokalistą) jest „Let Me In” – wyrafinowana piosenka, w której gitara basowa funduje słuchaczowi potężny odlot w kosmos. Środki halucynogenne są tu zupełnie niepotrzebne i tak jesteśmy już gdzieś w okolicy pasu Oriona. Jedno z najlepszych nagrań w historii grupy. Na płycie mamy trzy covery. Słynny standard „Tobacco Road” zagrany bardzo oszczędnie ze świetnym wokalem Marty Balina wspomaganym przez Signe Anderson, utwór Dina Valente, muzyka Quicksilver Messenger Service, „Let’s Get Together” oraz „Chauffeur Blues” zaśpiewany przez Anderson, której głos zbliża się momentami do wokali murzyńskich śpiewaczek, jak choćby Aretha Franklin. Tak naprawdę utwór ten pokazuje jaki kawał głosu miała Signe i kto wie, kto wie, co byłoby dalej?
Debiut Jeffersonów najczęściej gości w moim odtwarzaczu, prawie dorównuje następnej pozycji „Surrealistic Pillow” i współgra jeszcze z potężnym killerem koncertowym „Bless Its Pointed Little Head” .
Ostatni pożegnalny koncert grupy z Signe Anderson odbył się 15.października.1966 roku. Wokalistka wróciła do Portland gdzie została szczęśliwą mamą ,śpiewała sporadycznie z big bandem Carla Smitha. Jack Cassady tak ją wspomina: „Miała wspaniały folkowy głos ,który wspaniale brzmiał pomiędzy Paulem i Martynem.” A Jorma Kaukonen tak napisał na swoim blogu „ Signe była jednym z najsilniejszych ludzi jakich w życiu spotkałem. Była naszą matką ,której głos rozsądku wiele znaczył w naszej wspólnej rodzinie”
Kilka dni po śmierci Anderson, współzałożyciel Jefferson Airplane , Marty Balin wysłał w świat wiadomość: ”Wyobrażam sobie, że Paul obudził się rankiem, będąc w niebie , zobaczył Signe i zapytał ją „Hej co ty tu robisz? Załóżmy zespół””.
Spoczywaj w pokoju
Signe Toly Anderson
(15.IX.1941 – 28.I.2016)
\(*) – Nazwa grupy wzięła się z utworu Donovana „Fat Angel” z płyty „Sunshine Superman” – „Fly Jefferson Airplane, gets you there on time”.