Po trzech latach od wydania The World is a Game powraca z nowym, szóstym już studyjnym albumem, kanadyjska formacja Mystery. Zespół gitarzysty, producenta muzycznego i zarazem szefa wytwórni Unicorn Digital Michela St-Père’a przypomina o sobie płytą, która z pewnością nie przewróci ich kariery do góry nogami, ale zadowoli wielbicieli ich twórczości.
Choć to na swój sposób krążek szczególny, bo pierwszy studyjny z nowym wokalistą Jeanem Pageau, mającym za sobą karierę wokalisty w kilku tribute-bandach. Przypomnę, że wcześniej w Mystery śpiewali Gary Savoie i znany z Yes Benoît David. To niewątpliwie wokalista dobrany w taki sposób, aby nie zaszokować zbytnio fanów przyzwyczajonych do wysokiego i krystalicznego głosu Davida, który wybrzmiewał na trzech najlepszych wydawnictwach grupy. Pageau ma dosyć podobną barwę, choć nie da się ukryć, że nieco mniejsze możliwości od poprzednika. Mimo to wpasował się w muzykę Mystery bardzo dobrze.
A ta prezentuje się jak zwykle okazale. Tym razem dostajemy godzinę muzyki z sześcioma kompozycjami, w tym z trzema dłuższymi wielowątkowymi formami. Prym wśród nich wiedzie The Willow Tree nawiązująca swoją strukturą do klasycznych progresywnych suit, mająca i rozbuchane, symfoniczne wręcz fragmenty, ale i akustyczne wyciszenia, wreszcie zgrabne gitarowe popisy. Pozostałe utwory jednak wcale The Willow Tree nie ustępują. Taki Delusion Rain otwierający całość, nieprzypadkowo chyba wybrany do promocji, urzeka pięknymi harmoniami wokalnymi jakby wykopanymi z lat siedemdziesiątych i wielkich płyt tamtych czasów.
Zresztą, trudno tu tak naprawdę coś szczególnie wyróżniać. Każda z kompozycji wpisana jest w ich wersję neoprogresywnego rocka, niezwykle melodyjnego, wzniosłego, pełnego ciepłych brzmień klawiszy i klasycznych gitarowych solówek. Rocka mającego w sobie pewną muzyczną nostalgię. I choć to rzecz wyraźnie epigońska i być może delikatnie słabsza od swoich poprzedniczek, słucha się jej niezwykle miło.