ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Mystery ─ Redemption w serwisie ArtRock.pl

Mystery — Redemption

 
wydawnictwo: Unicorn Records 2023
 
1. Behind the Mirror (6:46)
2. Redemption (6:36)
3. The Beauty and the Least (9:15)
4. Every Note (6:01)
5. Pearls and Fire (12:43)
6. My Inspiration (8:24)
7. Homecoming (5:10)
8. Is this how the Story Ends? (19:11)
 
Całkowity czas: 73:26
skład:
Jean Pageau - vocals
Antoine Michaud - keyboards
Francois Fournier - bass, keyboards
Jean-S?bastien Goyette - drums
Sylvain Moineau - guitars
Michel St-Pere - guitars, keyboards
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,2
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,2
Arcydzieło.
,1

Łącznie 7, ocena: Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
02.06.2023
(Recenzent)

Mystery — Redemption

Nigdy nie ukrywałem tutaj swojej sympatii do Mystery. Dość powiedzieć, że regularnie recenzuję na naszych łamach kolejne wydawnictwa studyjne i koncertowe Kanadyjczyków. Tym razem aż pięć lat kazali czekać na premierowe dźwięki muzycy z Quebecu, wszak pół dekady upłynęło od wydania udanego Lies and Butterflies. W ramach przygotowań do niniejszej recenzji – po dość skrupulatnym zapoznaniu się z Redemption i ułożeniu w głowie najważniejszych przemyśleń dotyczących krążka -  zerknąłem do mojego, skądinąd bardzo pochlebnego, tekstu o poprzednim albumie. I co?

I zauważyłem, że wszystko to, co chciałem zawrzeć w niniejszej recenzji, w zasadzie napisałem już pięć lat temu w pierwszym akapicie. Czy to przytyk do twórczości sympatycznych Kanadyjczyków? I tak, i nie. Bo niewątpliwie zespół Michela St-Pere’a znalazł swoją niszę i muzyczny format, który eksploruje od lat. To przepiękne, melodyjne, zaaranżowane z symfonicznym bogactwem i rozmachem, wielowątkowe kompozycje w dużej mierze przewidywalne w swojej strukturze. Wiele lat temu, gdy zaczynali swoją przygodę z muzyką, niektórzy określali ich wiernymi naśladowcami Yes i to nie tylko ze względu na progresywną formę i charakterystyczne harmonie, ale też i wysoki wokal (swego czasu ich poprzedni frontman, Benoit David, dołączył wszak do składu Yes, w zastępstwie za chorego Jona Andersona). I w zasadzie dziś niewiele się zmieniło, bo choć można doszukiwać się tu również wpływów Genesis czy Neal Morse Band, tak naprawdę muzyka londyńskiej ikony prog rocka jest dla ich twórczości najważniejszym drogowskazem. Problem polega jednak na tym, że choć muzykom udaje się tworzyć niebanalne i często finezyjne kompozycje, niekiedy o wiele ciekawsze od tych pomieszczonych na kilku ostatnich płytach Yes, o takiej pozycji, jaką zyskała brytyjska legenda, mogą tylko pomarzyć. Artyści mają swoich wiernych, oddanych fanów, którzy jednak nie zapełniają wielkich koncertowych sal, tylko zwykle kameralne kluby.

To oczywiście trochę smutne, ale też i wiele mówiące o pozycji tej rockowej szuflady z przedrostkiem „prog”, która tak naprawdę nie poszukuje, tylko siedzi w „retro – klimatach”. No dobra - po co ta, zbyt obszerna najpewniej, publicystyka? Z prostego powodu – tę płytę można ocenić z dwóch różnych perspektyw. Słuchacza poszukującego czegoś więcej, niż utarte stylistyczne schematy oraz odbiorcy, który od lat kocha takie brzmienia. I dla tego drugiego będzie to piękna płyta. Pełna rozmachu, muzycznej erudycji, ślicznych gitarowych solówek i klawiszowych pasaży, symfonicznego patosu, kulminacyjnych i przełomowych momentów w ramach kompozycji i ujmujących, melancholijnych, bądź nostalgicznych muzycznych tematów. Takie z pewnością znajdzie w absolutnie każdym (!) z utworów na Redemption, choć ja najbardziej polecałbym te z Behind the Mirror, tytułowym Redemption, The Beauty and the Least i w magicznym, moim albumowym faworycie, Every Note. Zachwytu nad całością dopełni przygotowana z pietyzmem bajkowa, pełna symboliki szata graficzna i jak zwykle, dobre, mające poetycki wymiar teksty dotykające między innymi przemyśleń na temat życia, relacji międzyludzkich i miłości.

Gwiazdek nie będzie, bo jest gdzieś we mnie, przy słuchaniu tej płyty, pewna dychotomia, w której piękno i ciepło tej muzyki zderza się z pewnym „racjonalnym chłodem”. Cóż, niech każdy wybierze sobie jedno z tych spojrzeń…   

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.