Piątek z Agronomem – odcinek XXXVII.
Koncert Jethro Tull podczas ostatniego dnia pamiętnego festiwalu na wyspie Wight, 30 sierpnia 1970 (między Donovanem a wieńczącym całość Hendrixem), doczekał się solidnego udokumentowania: jest wersja z obrazkami, w roku 2004 pojawiła się też płyta – kolejna z serii koncertowych archiwaliów Jethro Tull.
Fani zespołu dość dobrze już wiedzą, czego się spodziewać – wszak w boxie „25 Years Of Jethro Tull” pojawił się (w nieco okrojonej wersji) zapis późniejszego o dwa i pół miesiąca koncertu w Carnegie Hall. Różnice nie są zbyt wielkie: tu i tam „Dharma For One” wzbogaca długie, rozbudowane solo Bunkera (ciut lepiej się to ogląda, ale w wersji audio też robi wrażenie). W obu przypadkach całość zamyka „We Used To Know” połączone gitarowym solem (na koncercie w Nowym Jorku wyjątkowo rozbuchanym, tu nieco bardziej powściągliwym i krótszym) z „For A Thousand Mothers”. Jest wściekle, czadowo zagrane „To Cry You A Song”. Jest „Bouree” z dodatkiem krótkiego sola na gitarze basowej. Jest „My God” z „Aqualungu” – wtedy, na prawie rok przed premierą płytową, jeszcze nieco surowe, niedoszlifowane. Jest natchnione „Nothing Is Easy” (w Carnegie Hall rozpoczynało koncert, tutaj tą rolę pełni „My Sunday Feeling”. Jest „With You There To Help Me”, w którym swoje oczko na solowy popis dostaje też John Evan…
Obie rejestracje są podobne też pod innym względem. W obu przypadkach dostajemy świetną rejestrację koncertową wczesnego Jethro Tull – jeszcze dość surową, nieokrzesaną, za to pełną energii, wściekłości, szaleństwa. To Jethro jeszcze sprzed największych koncertowych petard w rodzaju „Aqualungu”, ale z drugiej strony – w swojej surowości może nawet bardziej wciągające, niż to, które znamy z nieco lepszego wykonawczo, frapującego, doskonalszego, ale już nie tak fascynująco szalonego wcielenia z płyty „Bursting Out”. Jedyne, co na tej płycie denerwuje i co obniża ostateczną ocenę, to cięcia. „Dharmę” przykrojono o prawie 5 minut, a dla „Song For Jeffrey” w ogóle zabrakło miejsca… Duża szkoda, tym bardziej, że całość spokojnie zmieściłaby się na jednym CD.