Siedemnaście Mgnień Wiosny – odcinek X.
Średnio udana płyta „Mr. Gone” miała dwie zalety. Po pierwsze, na kilka lat skład Weather Report stał się bardziej stabilny – kwartet Zawinul-Shorter-Pastorius-Erskine (Joe chwilowo zrezygnował z perkusjonalistów, bo on, Shorter i Jaco twierdzili, że ich partie czasami im przeszkadzają; dość szybko jednak tą koncepcję zarzucił) miał się utrzymać przez prawie cztery lata, co jak na wybitnie labilny personalnie Report było prawie wiecznością. A po drugie, po trasie promującej album pozostała pamiątka w postaci zarejestrowanej zimą i wydanej w sierpniu 1979 podwójnej płyty koncertowej „8:30” (bo koncerty zespołu zawsze zaczynały się o 20:30).
Jest to zupełnie inny dokument koncertowy niż „Live In Tokyo”. Tamten dokumentował wczesny etap działalności zespołu, bardziej akustyczny, naturalnie brzmiący – Weather Report z „8:30” to już zespół nowoczesny, w którym główne role grają syntezatory i elektronika. Weather Report początku lat 70. to był zespół ciągle zabiegający o uznanie szerszej publiczności – ten z „8:30” to już gwiazda elektrycznego jazzu, zespół lokujący (nie najłatwiejsze wszak w odbiorze) płyty w pierwszej 50-tce list bestsellerów i okupujący czołówki list najlepiej sprzedawanych jazzowych albumów, zespół znany z barwnych, efektownych koncertów, wykorzystujących popisy świetlne, pirotechnikę, lasery… Weather Report z koncertu tokijskiego stawiał na swobodną improwizację, płynny, nieskrępowany przepływ muzycznych pomysłów – ten z końca lat 70. to już zespół bardziej poukładany, kładący nacisk na konkretne kompozycje. Wczesny Report stronił od solowych popisów, zdecydowanie preferując – zgodnie z hasłem Zawinula „nobody solos and everybody solos” zbiorowe improwizacje, gdzie każdy z muzyków, budując swoją partię, słuchał, co grają koledzy, i odpowiednio do tego się wkomponowywał w całość – na „8:30” znajdują się okienka na rozbudowane solówki niektórych muzyków.
Weather Report AD 1978-79 miał dość szczególną konfigurację personalną: połowa zespołu, sekcja rytmiczna Pastorius-Erskine, to byli muzycy młodsi o pokolenie od Zawinula i Shortera, co przekładało się na specyficzną chemię podczas zespołowych koncertów: zwłaszcza Jaco, chętnie oddający się ekstrawaganckim popisom, stanowił barwny kontrast dla dość statycznych Wayne’a i Joego. Przede wszystkim jednak, Pastorius (bardziej) i Erskine byli muzykami zdobywającymi instrumentalne szlify w czasach rodzącego się rocka, co słychać w ich graniu: obaj mają jazzowy feeling i finezję w graniu, ale zarazem napędzają zespół bardziej motorycznymi, ekspansywnymi partiami niż wcześniejsze sekcje rytmiczne.
Zmiany słychać od początku, od „Black Market” (szkoda, że poskąpiono nam rzeczywistego rozpoczęcia koncertu: fragmentu „Tako rzecze Zaratustra” Ryszarda Straussa połączonego z nagranymi przez Jaco w australijskim zoo… wrzaskami stada pawianów) – tam, gdzie poprzedni basista proponował dość zachowawczą, kroczącą linię basu, Jaco gra szalenie ekspansywną, rozbudowaną partię na swojej bezprogówce. Erskine z kolei nieco przerobił rytmikę zespołowego klasyku „Birdland”, dzięki czemu całość nabrała jeszcze energii. Weather Report prezentuje się jako zespół potrafiący grać naprawdę z dużym czadem, a przy tym z lekkością i wirtuozerskim zacięciem, jak w rozpędzonym „Teen Town”, czy w „Boogie Woogie Waltz” – intrygująco rozpoczętym fragmentem egipskiej „Badii”. Oczywiście, nie samym czadem panowie żyją: krótkie „In A Silent Way” to ładna, stonowana rozmowa saksofonu, syntezatora i bezprogówki, a do tego znalazła się tu znakomita wersja „A Remark You Made” – nieco przearanżowana, z bardziej rozwiniętymi instrumentalnymi partiami niż w wersji studyjnej, chyba jeszcze bardziej refleksyjna i piękna niż na „Heavy Weather”. Są tu również solowe popisy saksofonisty i basisty: Shorter proponuje nieco elegijne, smutne solo saksofonu („Thanks For The Memories”), a Jaco zapętla za sprawą efektu basowego krótką frazę swojej gitary i na jej podkładzie wygrywa długą, efektowną, ekspresyjną solówkę, w której znalazło się miejsce i na fragment „Portretu Tracy” samego Pastoriusa, i na fragment melodii z „Dźwięków Muzyki”, i wreszcie na cytat z „Third Stone From The Sun” Hendrixa… Absolutnie frapujący fragment koncertu.
Całość uzupełniają cztery nagrania studyjne. Najpierw nagranie tytułowe, miniatura zarejestrowana w duecie Zawinul-Pastorius (Jaco zagrał też na bębnach). W fajnie rozkręcającym się od stonowanego początku po finałowe fanfary, stylowo kroczącym „Brown Street” zespołowe granie wzbogacił dodatkową partią perkusji syn Zawinula, Erich. Elegijne, bardzo filmowe w wyrazie „The Orphan” – syntezatorowe pejzaże plus melodyjne zawodzenie saksofonu – pięknie uzupełnia partia dziecięcego chóru. Mocno kontrastuje z nim „Sightseeing” – dynamiczne, z mocno zaznaczonym rytmem, przesuniętymi nieco w tło syntezatorami i ekspresyjną, przypominającą chwilami wręcz bebopowe szaleństwa, dominującą partią saksofonu.
„8:30” – może nie aż tak doskonały jak „Live In Tokyo”, ale nadal fascynujący portret koncertowy Weather Report – mógł się okazać ostatnią płytą zespołu. Z trzech muszkieterów znów się bowiem zaczęło robić dwóch: na scenie muzykę zespołu zdominowali w pewnym momencie Zawinul ze swoimi przytłaczającymi wszystko syntezatorami i Pastorius z ekspansywnymi, fantazyjnymi basowymi popisami, zostawiając coraz mniej miejsca dla Shortera. Sytuacja szybko eskalowała do tego stopnia, że w wywiadach Shorter zaczął wręcz otwarcie dawać do zrozumienia, że po zakończeniu trasy promującej „Mr. Gone” odchodzi z zespołu. Na szczęście Zawinulowi i Pastoriusowi udało się uspokoić sytuację i w roku 1980 Weather Report w prawie niezmienionym składzie zaczęli pracę nad kolejnym albumem.