Siedemnaście Mgnień Wiosny – odcinek XV.
Rynkowa klapa „Domino Theory” okazała się początkiem końca Weather Report. Gdy po trasie koncertowej panowie weszli do studia – z jedną zmianą w składzie: Josego Rossy zastąpił Francuz Mino Cinelu (*1957) – stało się całkowicie jasne: zespół przeżywa poważny kryzys. I Joe (zafascynowany nową zabawką, instrumentami MIDI), i Wayne bardziej skupiali się na swoich solowych projektach i pomysłach, a Weather Report coraz bardziej stawał się pańszczyzną, którą trzeba odrobić… I Shorter, i Zawinul zgodzili się, że po kolejnej płycie Report nie wyruszą w trasę, że zespół przynajmniej na pewien czas odłożą na półkę. Powoli, po kawałku zesztukowali płytę, oprócz własnych kompozycji dokładając przeróbkę soulowego standardu Marvina Gaye’a i solowy utwór Cinelu, „Confians”.
„Confians”, choć jest rzeczą jak na Weather Report nietypową – ładna ballada na gitarę akustyczną, perkusjonalia, głos i oszczędny syntezator imitujący flet, dopiero pod koniec przeradzająca się w bardziej typowe dla zespołu, bogato zaaranżowane, zelektronizowane granie – jest akurat najciekawszym utworem na całym albumie. Poza tym dostaliśmy głównie rzeczy schematyczne, zagrane, i owszem, na poziomie, ale mechanicznie, bez serca, bez pomysłu. Jedynie chwilami słychać, jak niesamowitą maszyną potrafił jeszcze do niedawna być Weather Report – w „Hot Cargo”, jednym z nielicznych fragmentów płyty, w którym do gry Zawinula i kompanów wkrada się dawna energia, słychać, że panom chce się grać – co prawda to taki wygładzony, smooth-Weather Report, ale mimo wszystko ten latynoski pop-jazz zagrany jest z jajem, z feelingiem, ma swój klimat. W zamykającym całą płytę „Ice-Pick Willy” pojawia się nieco rytmicznych łamańców, jakie jeszcze nie tak dawno były znakiem firmowym Zawinula i spółki. „Corner Pocket” ma sensowną linię melodyczną, użycie samplowanych ludzkich głosów jako jeszcze jednego instrumentu dało całkiem interesujący efekt, a saksofonowe solówki Shortera mają swój klimat, choć są bardziej wygładzone, smoothjazzowe niż wcześniej
Cała reszta albumu to już rzeczy nudne, monotonne, schematyczne do bólu, zatopione w klawiszowych przestrzeniach Zawinula, zagrane poprawnie, ale bez energii, nijako. Zwłaszcza druga strona płyty wypada bezbarwnie. A to, co Joe i spółka zrobili z „What’s Going On”, wręcz szokuje – soulowy klasyk Marvina Gaye’a po niezłym wstępie przez większą część snuje się bezbarwnie i bezjajecznie, ciągnie się niczym miesiąc bez wypłaty, bez jakiegokolwiek pomysłu, dopiero w samej końcówce panowie zdołali wykrzesać z siebie jakieś minimum energii. Często nie ma już nawet dwóch muszkieterów – Shorter i jego saksofon są jedynie elementem potężnej palety dźwięków Zawinula, zamiast, jak niegdyś, stanowić dla niego przeciwwagę, uzupełniać jego popisy. Zresztą Shorter też stępił swoje ostrze – autorski utwór Wayne’a, „Face On The Barroom Floor”, ładne solo saksofonu na klawiszowym tle, nieco przypomina miłosny temat Vangelisa z „Łowcy androidów”, ale jest od niego o parę klas gorszy, niestety.
Gdy wiosną 1985 „Sportin’ Life” (nazwa wzięła się od jednej z postaci z musicalu „Porgy And Bess”) trafił na rynek, Weather Report już de facto nie było. Zawinul i zwłaszcza Shorter skupili się na swoich projektach, a fatalne przyjęcie płyty – najgorsze od czasów debiutu, 191. miejsce na amerykańskich listach i słabe recenzje – tylko utwierdzały ich w przekonaniu, że o zespole należy mówić już jedynie w czasie przeszłym. Ale okazało się, że zgodnie z kontraktem są jeszcze winni Columbii jedną płytę studyjną.