Przystanek Kanada – odcinek XXXVII: Tylko ty (Only You).
Podczas gdy Crosby Stills Nash & Young powoli składali do kupy „Looking Forward”, Neil rozpoczął pracę nad kolejnym albumem solowym. Znów – wyszalał się na kilku płytach (i trasach) typowo rockowych, pełnych gitarowych szaleństw, sprzęgnięć i riffów i postanowił znów pograć sobie spokojnie, nostalgicznie, folkowo.
Jeśli ktoś liczył na kolejną porcję czadu i hałasu, jakimi Neil Young zwykł raczyć fanów przy końcu kolejnych dekad, mógł poczuć się rozczarowany. Jeśli ktoś spodziewał się arcydzieła na miarę „Rust Never Sleeps” – również. Ten, kto liczył na kolejną dobrą płytę Mistrza, był rozczarowany nieco mniej. Neil zaproponował swoim słuchaczom niecałe trzy kwadranse stonowanej, łagodnej, balladowej muzyki. Album „Silver & Gold” (najstarszy w zestawie utwór tytułowy pochodził jeszcze z roku 1981) wypełniło dziesięć dość podobnych do siebie kompozycji, zagranych głównie z towarzyszeniem akustycznych gitar, fortepianu, organów, nienachalnej, dyskretnej sekcji rytmicznej i okazjonalnych kobiecych głosów, opowiadających głównie o przemijaniu, dojrzałości, o pogodzeniu się z przeszłościąm a przede wszystkim – o szczęściu u boku ukochanej osoby.
„Silver & Gold” jest płytą bardzo jednorodną, ciepłą, nostalgiczną i… niestety – ździebko monotonną. Tym razem Neilowi nie udało się wykrzesać z tych oszczędnych, zwięzłych utworów takiej mocy, takiej siły wyrazu, jaką miały nagrania choćby z – podobnych pod względem charakteru – „Comes A Time” czy „Harvest Moon”. Nie ma tu kompozycji złych, całość trzyma solidny youngowski poziom, ale z drugiej strony – mało tu wyróżniających się kompozycji. Na pewno zwraca uwagę nostalgiczne „The Great Divide”, nieco żywsze „Buffalo Springfield Again” (o chęci ponownego wyjścia na scenę z dawnymi kompanami) czy finałowe „Without Rings”, tekstowo całość też trzyma bardzo dobry poziom – ale, niestety, spore fragmenty tej płyty trochę za bardzo zlewają się w jedną całość… Szkoda.
Mimo pewnych wad, „Silver & Gold” przyjęto ciepło. A Neil Young zebrał towarzyszącą mu grupę muzyków (plus swoją żonę i przyrodnią siostrę w chórkach) i wyruszył na trasę po Ameryce Północnej. Tradycyjnie podczas występów pracowały tak kamery, jak i magnetofony; po zakończeniu trasy Neil złożył z najciekawszych nagrań pamiątkowy album live. O czym w odcinku XXXVIII: Wyprawa (The Quest).