Choć końcówka lat 90. była dla Oldfielda wyjątkowo pracowita, Mike w nowej dekadzie bynajmniej nie zwalniał tempa. Po ambitnym „The Millennium Bell” zaangażował się w projekt równie ambitny i nowatorski. Postanowił opracować specyficzną grę komputerową: o całkowicie otwartym charakterze, w której gracz miał zwiedzać wirtualne, kolorowe światy, będąc nagradzanym za możliwie jak najdalsze od jakiejkolwiek brutalności postępowanie; wszystko w czasie rzeczywistym, do tego z możliwością udziału wielu graczy równocześnie; całość miała być projektem multimedialnym, w którym znaczącą rolę miała grać premierowa muzyka Oldfielda. Album „Tr3s Lunas” ukazał się w czerwcu 2002, gra pod tym samym tytułem – trzy miesiące później.
Mike zaproponował słuchaczowi porcję pastelowej, nienachalnej muzyki tła, dopełniającej komputerowe pejzaże gry, z niespiesznym, leniwym beatem sekwencerów, subtelnymi gitarowymi partiami, niby-saksofonem (imitowanym za pomocą syntezatora gitarowego) i syntezatorowymi pejzażami, co nieco w klimacie „The Songs Of Distant Earth”. Okazjonalnie pojawiają się klimatyczne wokalizy czy recytacje („Return To The Origin”). Tu i tam Oldfield proponuje słuchaczowi czarowną melodię (“Fire Fly” i „Daydream” – oba z tym bajkowym fortepianem; „Landfall” – uroczy, ładnie się rozwijający, ale pozostawiający niedosyt: to bardziej zalążek naprawdę interesującego utworu). Znalazła się tu też jedna piosenka, całkiem udana, melodyjna „To Be Free”.
Ładna to płyta: eteryczna, pastelowa, subtelna i… w sumie cośkolwiek bez wyrazu. Płyną sobie te utwory, gitarowe partie i syntezatorowe tła i przepływają gdzieś obok słuchacza: powstała muzyka tyleż ładna, co trochę bez charakteru, nie angażująca specjalnie odbiorcy. Nie brakuje tu fajnych pomysłów i melodii, nie brakuje całkiem udanych utworów, ale płyta jako całość wypada co nieco transparentnie: trudno coś konkretnego o tej muzyce napisać, po prostu – gra to sobie, ani nie drażni słuchacza, ani nie przykuwa specjalnie jego uwagi. Ciepłe, leniwe, relaksujące granie, można posłuchać.