"Universal" to nowe DVD angielskiego zespołu Anathema. Poprzednio oficjalnie sfilmowane koncerty grupy to "A Moment In Time" i "Were You There?", odpowiednio z 2006 i 2004 roku (ładnie podsumowały okres "A Natural Disaster" i "A Fine Day to Exit"). Od tego czasu minęło kilka ładnych lat, Anathema wydała dwa świetne albumy, zagrała wiele udanych koncertów. Chwilę przed "Universal" (w wakacje) wyszedł album koncertowy bez wideo, o nazwie "Untouchable", który jest skróconym zapisem tego samego występu co "Universal". Teraz dostajemy pełny koncert nagrany na Blu-ray, DVD i 2xCD. Słówko o samym nagraniu - był to jednorazowy pokaz poprzedzający trasę koncertową "Weather Systems", odbył się w Ancient Roman Theatre w Phillippoplis, wraz z Plovdiv Philharmonic Orchestra. Całość wyreżyserował Lasse Hoile, którego pamiętam z współpracy z Opeth i Porcupine Tree.
Dlaczego prawie w ciemno można było dać "Universal" 8-9 gwiazdek? Trzy główne powody:
1) Anathema to świetny zespół koncertowy. Kto kiedyś był, ten wie o co chodzi. Tyle lat, a nic nie obniżyli swojego poziomu. To po prostu świetni instrumentaliści, obdarzeni niezwykłym talentem kompozytorskim i wykonawczym, a nie marne grajki skaczące po scenie jak małpy. Zawsze perfekcyjnie przygotowani, z dobrą, długą setlistą i doskonałym kontaktem z fanami. Jak się tak zastanowić, to chyba jeden z koncertowo najlepszych rockowych zespołów ostatnich lat. Jeśli w jakimś klubie będzie grała Anathema, to polecam iść w ciemno i zabrać znajomych. Mamy to szczęście, że w Polsce koncertują bardzo często i chętnie.
2) Anathema to perfekcjoniści. Nie tylko chodzi tu o muzyków, ale także osoby wspomagające zespół, ekipę techniczną, producentów, ludzi z wytwórni Kscope - po prostu każdy produkt wychodzący pod szyldem Anathema jest weltklasse. Taki koncert jak Universal to raczej doświadczenie "once in a lifetime", jasne więc jest, że został perfekcyjnie przygotowany - od doboru miejsca, przez sam występ, nagłośnienie, oświetlenie, setlistę, post-produkcję, promocję... Można było tego oczekiwać i tak też się stało. Zresztą spójrzcie tylko na okładkę, genialna!
3) Świetna forma Anathemy w ostatnich latach. Podczas gdy takie zespoły jak Katatonia, My Dying Bride, Paradise Lost, The Gathering, Porcupine Tree, Pain of Salvation czy Opeth albo dogorywają, albo mają swoje problemy, tak Anathema dość naturalnie przeszła w rejony alternatywnego, atmosferycznego pop rocka i już ponad 10 lat radzi sobie dobrze, a właściwie coraz lepiej. Mają po prostu niebywały talent w muzycznej dziedzinie i niespiesznie nagrywają równe, interesujące krążki. "We're Here Because We're Here" na początku nie do końca mnie przekonała, ale już za chwilę wielbiłem ten album - podobnie było z nową płytą "Weather Systems". Aż dziw bierze, że jeszcze nie przebili się do tzw. mainstreamu, tworząc z jednej strony art-rockowe perełki, z drugiej strony przystępne, chwytliwe, radiowe killery ("Thin Air", "The Beginning and the End" - na przykład). Chociaż może to i dobrze - jak przystało na poważnych muzyków, nie pchają się w to komercyjne bagno, a i ja niechętnie bym tam ich widział. Mają rzesze starych i nowych fanów oraz szacunek na scenie, który z pewnością bedzie rósł po każdej tak udanej produkcji.
Skończyłem właśnie oglądać moją kopię Blu-ray "Universal". Długi, ponad 2-godzinny koncert zawierający dosłownie wszystko, co chcielibyście zobaczyć i usłyszeć. Jedynym mankamentem jest dla mnie dobór niektórych kawałków - olbrzymi nacisk położono na ostatnie albumy, osobiście zabrakło mi np. "Pressure", "Release" lub "Looking Outside Inside" z mojej ukochanej "A Fine Day To Exit". Nie obraziłbym się także gdyby zagrali "Pitiless" i "Empty" ze starych klasyków. Należy także podkreślić rolę orkiestry - w przeciwieństwie do niektórych zespołów, Anathema korzystała z niej raczej w sposób bardzo subtelny, delikatny, wręcz niezauważalny. Wisienką na torcie jest fantastyczne, akustyczne wykonanie "Fragile Dreams".
Polecam!