Debiutująca jeszcze w minionym wieku albumem Unspoken Whisper holenderska formacja Flamborough Head po czterech latach studyjnego milczenia (poprzedni krążek Looking For John Maddock ujrzał światło dzienne w 2009 roku) powraca z zupełnie nowym materiałem. Miłośnikom progresywnego grania w naszym kraju artyści powinni być znani, bowiem gościli już w Polsce dwukrotnie…
Mimo dosyć bogatej biografii i dyskografii, trzeba otwarcie przyznać, że żaden z dotychczasowych krążków muzyków z Kraju Tulipanów nie przyniósł dźwięków, które przeszłyby do kanonu progresywnego rocka a grupę postawiły wśród gwiazd stylu. I Lost In Time tego nie zmieni. Bo to rzecz równa, zgrabnie zagrana i nagrana, jednak nie wybijająca się jakoś szczególnie ponad dotychczasowe dokonania grupy, a już z pewnością nie wyróżniająca się na tle setek neoprogresywnych wydawnictw corocznie trafiających do fanów stylu.
Przy okazji recenzji ich debiutu, gdy jeszcze skład formacji był nieco inny a wokalistą zespołu był Siebe Rein Schaaf napisałem, że ich muzyka to: krystalicznie czysty rock neoprogresywny, który może się spodobać fanom lubiącym rozbudowane, wielowątkowe kompozycje z wygładzonymi gitarowymi solówkami, klimatycznymi, głębokimi klawiszowymi pasażami, lekko symfonicznym rozmachem i wszechobecną wzniosłością.
Cóż, piętnaście lat od debiutu mogę o ich tegorocznej propozycji napisać dokładnie to samo. Godzina materiału i tylko sześć kompozycji jawnie sugerują, że mamy do czynienia praktycznie z samymi, około dziesięciominutowymi, długasami. W każdym z nich słyszymy ładne gitarowe solowe popisy (najbardziej udane, wzniosłe i patetyczne, dostajemy w Lost In Time, Dancing Ledge i Damage Done), klawiszowe zagrywki pachnące Hammondem i naprawdę świetne (to największa wartość płyty) partie fletu w wykonaniu wokalistki Margriet Boomsmy. A propos wokali… Mimo, że na albumie mamy tylko jeden utwór, w którym nie śpiewa wspomniana Boomsma (Dancing Ledge), cały krążek sprawia wrażenie… instrumentalnego, przywołując delikatnie muzykę, ożywionej ostatnio przez członków Flamborough Head, formacji Trion. To naturalnie efekt tego, że kompozycje nie mają charakterystycznej dla piosenek konstrukcji (zwrotka – refren – zwrotka…), ale także i faktu, że w istocie wokalu jest w tym wszystkim niewiele. W tej bardzo jednorodnej muzycznej bryle warto zwrócić uwagę na odstający od reszty, momentami bluesrockowy Dancing Ledge oraz również bardziej zadziorny, najkrótszy w zestawie, I'll Take The Blame. Dla pewnej przeciwwagi, w kończącym całość Andrassy Road, usłyszymy gitarę ocierającą się o flamenco. Z drugiej strony, fanom neoproga najbardziej pewnie spodoba się numer tytułowy. I to dla nich przede wszystkim jest ta... niezła płyta.