Poznański Oskar konsekwentnie wznawia kolejne pozycje z dyskografii tej zasłużonej holenderskiej formacji progrockowej. Także i my, pewnie lada chwila, w naszej recenzyjnej bazie będziemy mieli komplet wydawnictw zespołu.
Tym razem miłośnicy muzyki tej pochodzącej z Fryzji grupy otrzymali staruteńkie, bo mające już siedemnaście lat, Defining The Legacy. To drugi album w historii zespołu i co najważniejsze, jeden z trzech zarejestrowanych z pierwszym wokalistą, Siebe Rein Schaafem.
Te pierwsze albumy zespołu (zatem także i ten) prezentowały dosyć klasyczny i mało oryginalny neoprogresywny rock, specyficzny dla operujących w tej stylistyce formacji przełomu wieków. Grup czerpiących garściami z Marillionu, czy IQ, nie wspominając już o tuzach lat siedemdziesiątych. Kompozycje są zatem rozbudowane, dosyć długie, powolnie kreowane, bez jakichś szaleńczych temp, z niekiedy ciekawymi popisami gitarowymi (w tym przypadku Andre Centsa) i dużą paletą klawiszowych form. Do tego Siebe Rein Schaaf śpiewa z taką charakterystyczną emfazą, teatralnością i patosem. Chwilami jego frazowanie przypomina mi… Stuarta Nicholsona z Galahad. Nie zawsze jest oczywiście tak klasycznie neoprogowo, bo w piątym Impulse są takie metalowe riffy, których nigdy wcześniej, ani nigdy później Holendrzy chyba nie zagrali.
Generalnie muzyka na Defining The Legacy nie zawiera tej folkowości podkreślonej partiami fletu właściwej dla późniejszego oblicza formacji, już z Margriet Boomsmą. Najciekawszy wydaje się tu utwór tytułowy, później z każdą chwilą album już nie przykuwa takiej uwagi i osobiście jest dla mnie mniej ciekawy od udanego debiutu Unspoken Whisper, pełnego zapamiętywalnych melodycznych tematów i naprawdę ładnych gitarowych solówek.
Album zdobi oczywiście dzieło Theo Spaaya (czyniące ich płyty rozpoznawalne pod względem graficznym na kilometr), współczesną szatę graficzną całego wydania (inne już liternictwo nazwy zespołu i tytułu) tradycyjnie opracował Rafał Paluszek. Dla zbieraczy, chcących skompletować całą dyskografię, rzecz konieczna, ci, którzy jeszcze ich nie znają, mogą zacząć od innych płyt.