Przystanek Kanada odcinek XLII: Realpolitik.
Do pierwszej wojny w Zatoce Perskiej Neil Young miał podejście cokolwiek ambiwalentne: z jednej strony nie uważał, by jakakolwiek wojna była tak naprawdę usprawiedliwiona, z drugiej – przynajmniej częściowo potrafił zrozumieć powody, dla których zdecydowano się na amerykańską interwencję w Kuwejcie i Iraku. Za to wkroczenie wojsk koalicji do Iraku w marcu 2003 i ogromne koszty, jakie przyszło ponosić w związku ze stabilizacją Iraku, budziły w Youngu gniew i gorący sprzeciw wobec drugiej wojny w Zatoce.
Początkowo poglądy i emocje Neila nie znalazły przełożenia na muzykę: częściowo dlatego, że Young na razie pracował nad dwoma osobistymi projektami („Greendale” i „Prairie Wind”), częściowo zaś dlatego, że Neil uznał, iż to ktoś z młodszego pokolenia powinien stworzyć utwór oddający frustrację i gniew Amerykanów nie tylko w obliczu przeciągającej się interwencji w Iraku, ale także choćby pokazu nieudolności struktur państwa w obliczu huraganu Katrina. Ponieważ nie doczekał się na odpowiedni utwór, postanowił go stworzyć samemu. Ostateczną inspiracją był artykuł w gazecie, opisujący umiejscowiony na pokładzie samolotu szpital polowy – artykuł wychwalający nowe osiągnięcia w dziedzinach techniki i medycyny, jakie pojawiły się dzięki drugiej wojnie w Zatoce, a całkowicie ignorujący ogromny koszt ludzki i setki ofiar, dzięki którym udało się dokonać tegoż postępu. Artykuł okazał się kroplą, która przepełniła czarę: jeszcze tego popołudnia Young stworzył pierwsze utwory; szybko uzbierało się wystarczająco dużo nowych kompozycji na cały premierowy album.
„Living With War” to pokłon, złożony przez Younga klasycznym protest-songom i tradycji amerykańskich bardów, na żywo, na gorąco komentujących to, co postrzegają. Poszczególne kompozycje były nagrywane na gorąco, tuż po ich powstaniu, bez dopieszczania, kombinowania, bez polerowania. Powstała płyta surowa, ciężka, wypełniona tak typowym dla Younga chropowatym, agresywnym, pełnym rzężenia gitarowym od czasu do czasu wspomaganym przez trąbkę, jeszcze mocniej podkreślającym bezkompromisową, zajadle antybushowską wymowę tekstów – czasem dość naiwnych, ale stanowiących bardzo ciekawy zapis nastrojów amerykańskiego społeczeństwa na początku roku 2006 – zmęczonego przeciągającym się zaangażowaniem w Zatoce Perskiej i Afganistanie, wściekłego na rząd, który w obliczu Katriny okazał się całkowicie bezradny i nieudolny. Muzyka jest surowa i chropowata, ale nie brakuje tu mimo wszystko finezji: teksty zamiast łopatologicznej propagandy są całkiem nieschematyczne, nie brakuje tu intrygujących nawiązań i poetyckich wtrąceń, przez co chwilami przypominają poetykę tekstów Boba Dylana. Muzycznie też zdarzają się ciekawostki, głównie za sprawą występującego gościnnie Tommy’ego Braya: trąbka w “Shock And Awe” zdaje się wygrywać melodię ”Hey Hey My My”; krótka wstawka na początku „Let’s Impeach The President” brzmi jak wojskowy capstrzyk (co jest jak najbardziej na miejscu), całość zaś wieńczy podniosłe, uroczyste wykoanie patriotycznej pieśni "America The Beautiful". W efekcie otrzymaliśmy bodaj najciekawszy antybushowski manifest w kulturze popularnej dekady 2000’s, na pewno o wiele ciekawszy niż „Fahrenheit 911” – zamiast drwin i idiotycznych żartów oraz przeinaczeń i naciągania faktów, Neil Young zaproponował dzieło polemiczne i intrygujące, stanowiące po upływie niemal dekady chyba najpełniejszy artystyczny zapis emocji i nastrojów Ameryki doby Katriny i drugiej kadencji George’a W. Busha. (Co ciekawe, w jednym z utworów pada nazwisko – wtedy jeszcze mało znanego – senatora ze stanu Illinios, niejakiego Baracka Obamy).
Gdy album w maju 2006 trafił na rynek, Neil Young przyjął zaproszenie od dawnych znajomych – Crosby, Stills i Nash postanowili wyruszyć w trasę po Ameryce, ochrzczoną Freedom Of Speech Tour. Ponieważ trasa CSNY2K z roku 2000 przebiegała harmonijnie, Young od razu zgodził się dołączyć do pozostałej trójki i przy okazji nieco popromować swoją nową płytę. Powoli też (tradycyjnie) zaczął pracę nad kolejną płytą, niejako kontynuującą ekologiczne wątki, które odgrywały ważną rolę na albumie „Greendale”. Neil przetrzepał też przy okazji co nieco swoje archiwa z różnymi starymi rejestracjami koncertowymi. Ciąg dalszy opowieści za tydzień w odcinku XLIII: Zgubione i odnalezione (Lost And Found).