Przystanek Kanada odcinek LI: Tajemniczy sklep ze starociami (The Mystery Of The Old Curio Shop).
W przeciwieństwie do wielu swoich kolegów po fachu, Neil Young w nowej dekadzie utrzymywał sprinterskie tempo pracy – z jednej strony podsuwał fanom kolejne archiwalia (w tym imponujący box „Archives Vol. 1”), z drugiej co i rusz proponował premierowe nagrania. Nie minęły dwa lata od premiery „Le Noise”, a na rynek trafił kolejny album Neila – po raz pierwszy od prawie dekady nagrany z Crazy Horse, do tego znów w pełnym składzie.
„Americana” to album nietypowy jak na Younga – w całości bowiem wypełniają go cudze kompozycje, niejednokrotnie liczące sobie więcej niż setkę lat (wszak opowieść o Klementynce pochodzi z okolic wojny secesyjnej, a „Oh Susannah” jest jeszcze o kilkanaście lat starsza). Całość zagrano w typowy dla Younga i Crazy Horse sposób – wręcz hardrockowo, mocno, hałaśliwie, chwilami co nieco chaotycznie (jamowana część „Tom Dula” cośkolwiek rozłazi się w szwach), ale dzięki temu udało się zachować świeżość, naturalność tej muzyki.
Otrzymaliśmy płytę będącą, na dobrą sprawę, swoistym koncept-albumem, podróżą przez przeszłość Ameryki zapisaną w ludowych pieśniach: o żołnierzu z wojny secesyjnej brutalnie mordującym swą narzeczoną („Tom Dula”), o córce poszukiwacza złota z roku 1849 („Clementine” – przedstawiona tu w pełnej wersji – na ogół wers, w którym ukochany Klementynki znajduje po jej śmierci natychmiastowe pocieszenie w ramionach jej siostry, jest dyskretnie pomijany), o epoce Wielkiego Kryzysu (frapująco wykonany „This Land Is Your Land”) i epoce powojennej („Get A Job” z roku 1950). Nieprzypadkowo wszak całość wieńczy nieco bałaganiarskie, zagrane jakby z lekkim przymrużeniem oka wykonanie hymnu Wielkiej Brytanii – kraju, z którego pochodzili pierwsi europejscy osadnicy w Ameryce Północnej ery pokolumbijskiej i który stał się jednym ze sprawców Rewolucji Amerykańskiej.
Lata mijają, a Neil Young bynajmniej nie zamierza zwalniać tempa. „Americana” – płyta może pozbawiona jakichś szczególnych wzlotów, ale równa, spójna i ciekawa, wciągająca słuchacza – nie była bowiem jedyną płytą, jaką w roku 2012 Neil Young i Crazy Horse sprezentowali fanom. O czym więcej w ostatnim odcinku podróży przez karierę i dorobek Neila Percivala Younga: Świątynia spokoju (Tranquility Base).