Przystanek Kanada odcinek XVIII: Pożar (Burning Down The House).
“Live Rust” to swoiste, tym razem już całkowicie „live” uzupełnienie “Rust Never Sleeps”. Zarazem – świetne koncertowe podsumowanie niezwykle udanych dla Neila Younga lat 70.
Oprócz utworów wtedy premierowych – „Sedan Delivery”, „Powderfinger”, „My My Hey Hey” i „Hey Hey My My” – mamy tu olbrzymi wybór Youngowskiej klasyki: jest „Cinnamon Girl”, „After The Gold Rush”, „Tonight’s The Night”, „The Needle And The Damage Done”, “Cortez The Killer”, “Like A Hurricane”… Do pełni szczęścia brakuje chyba jedynie “Down By The River” i “Helpless”. Do tego rzeczy mniej znane: bardzo fajne, melodyjne, kameralne “Sugar Mountain” (pochodzące jeszcze z lat 60.) czy “I Am A Child” na otwarcie części akustycznej, rozpoczynającej koncert.
O ile część akustyczna wypada bardzo ciepło i kameralnie, tak stanowiąca clou tego albumu część elektryczna z Crazy Horse zagrana jest w bardzo dynamiczny, czadowy, ekspresyjny, chwilami wręcz wściekły sposób (zresztą za wskazówkę, jak to brzmi, wystarczy druga strona „Rust Never Sleeps”). Całość składa się na jeden z najbardziej frapujących albumów koncertowych lat 70. (co bardzo wymowne – wszak dekada ta przyniosła całą masę wspaniałych płyt nagranych na żywo). Natomiast album nie w pełni oddaje to, co działo się na scenie: dekoracje, gigantyczne wzmacniacze i mikrofony, techniczni przebrani za Jawów z „Gwiezdnych wojen” – żeby to zobaczyć, trzeba sięgnąć po film „Rust Never Sleeps” (co ważne, nakręcony pierwotnie dla potrzeb dużego ekranu). Stąd jednogwiazdkowa rezerwa w ocenie płyty.
Dekada lat 70. była dla Younga niezwykle udana; zakończyła się jednak w wyjątkowo traumatyczny sposób. Najpierw pożar całkowicie zniszczył kalifornijski dom Neila; później okazało się, że drugi syn artysty, Benjamin, podobnie jak pierwszy, Zeke (jeszcze ze związku z Carrie Snodgress), cierpi na porażenie mózgowe – jednak, w przeciwieństwie do brata, na wyjątkowo ciężką postać tegoż. Do tego żona Younga również ciężko zachorowała; potrzebna była natychmiastowa operacja, dająca 50% szans na przeżycie. Na szczęście się udało. Neil i Pegi mogli w całości poświęcić się opiece nad ciężko chorym synem, z pomocą wyjątkowo rygorystycznego programu terapeutycznego. Nie sposób się więc dziwić, że Young nie miał ani ochoty, ani specjalnej potrzeby, ani - przede wszystkim - czasu na tworzenie nowej muzyki, jednak wytwórnia naciskała na premierowy album… Co z tego wynikło – o tym w odcinku XIX: Poświęcenie dla miłości (What I Did For Love).