Po prostu lubię tego gościa. Jego dźwięki, zaangażowanie, muzyczny misjonaryzm i… swoisty pracoholizm. Od lat gra to samo, kolejne krążki wypuszcza z prędkością karabinu maszynowego, a mimo wszystko robi to z klasą. I chyba szczerze. Live Momentum idealnie wpisuje się w to wszystko, co napisałem powyżej. Po Testimony Live (2004) Sola Scriptura & Beyond (2008) i wydanym w 2011 roku Testimony 2: Live In Los Angeles to kolejne pełnowymiarowe DVD dokumentujące trasę promującą studyjny album. Tradycyjnie już też wypasione – z dwiema płytami DVD i trzema CD – w formie boksu rozkładającego się niczym zwinięty w harmonijkę folderek ze zdjęciami zabytków, który możemy kupić na każdym stoisku z pamiątkami.
Wydawnictwo uwiecznia koncert, promujący krążek Momentum, zagrany 11 października 2012 roku w Nowym Jorku, w ramach tournée zespołu Morse’a po Ameryce Północnej. To prawie trzy godziny muzyki, na które składa się niemalże w całości odegrany wspomniany album (artysta zrezygnował tylko z dwóch krótkich numerów - Smoke and Mirrors i Freak) oraz całkiem długawe wycieczki w przeszłość w postaci ponad 20 - minutowych wiązanek kompozycji z Testimony i Question Mark oraz 26 – minutowej suity The Conflict z albumu Sola Scriptura. A są jeszcze wyjątki z One, Lifeline a nawet ukłon w stronę dawnej kapeli Morse’a – Spock’s Beard – wraz z pięknym The Distance To The Sun. Jednym słowem - rzecz przekrojowa, niepowielająca materiału z poprzedniej koncertówki i tym samym obowiązkowa dla fanów artysty.
Tym razem obok starych kompanów Morse’a - Randy’ego George’a i Mike’a Portnoya - muzykowi towarzyszą na scenie Adson Sodré, Bill Hubauer i Eric Gillette, którzy gościnnie pojawili się na studyjnej wersji Momentum. Szczególnie ci dwaj ostatni popisują się swoją instrumentalną wszechstronnością, dzięki czemu na scenie mamy chwilami aż trzech klawiszowców, albo trzech gitarzystów. Ten fakt pokazuje zresztą, jak wielowątkowa, wielobarwna i bogata jest muzyka Morse’a. To jeszcze przy tej okazji – w zagranym na bis Crazy Horses z repertuaru The Osmonds, Mors’e z Portnoyem zamieniają się rolami. I o ile wokal byłego bębniarza Dream Theater jakoś nie zachwyca, tak gra Morse’a na perkusji przynajmniej budzi szacunek (zresztą ci, którzy byli na poznańskim koncercie Transatlantic mogli się o tym przekonać na własne oczy i uszy).
Sam koncert i jego realizacja nie odbiegają od standardów. Muzycy profesjonalnie robią swoje (majestatyczny i potężny George ze swoim basem jak zwykle nie powala ruchliwością, zaś Morse tradycyjnie szczerze się wzrusza, roniąc łzy podczas entuzjastycznego przyjęcia muzyki), zaś liczna publiczność, posadzona przy… stolikach, podrywa się spontanicznie z nich pod koniec występu.
Na drugim dysku DVD otrzymujemy jeszcze 66 – minutowy dokument A Long Strange Journey: Tour Documentary wspominający północnoamerykańską trasę zespołu w 2012 roku i pokazujący muzyków w charakterystycznych dla tego typu filmów sytuacjach. Dla tych, którzy nie mają czasu gapić się przez trzy godziny w ekran i wolą samą muzykę, dodano trzy krążki CD z tym samym dokładnie materiałem. I jeszcze jedna techniczna uwaga. Oglądając pierwszy dysk DVD miałem nieodparte wrażenie, że niezbyt solidnie przyłożono się do synchronizacji dźwięku z obrazem. No ale może się czepiam.