Przystanek Kanada odcinek XIII: Wszystko przemija (Things Become Extinct).
Po wydaniu „On The Beach” Neil Young znalazł się niejako w kropce. Okres mierzenia się z osobistymi dramatami (rozpad małżeństwa, narodziny syna z porażeniem mózgowym) i tragediami (śmierć najpierw Whittena, potem Berry’ego) podsumował trzema płytami (w tym jedną jak na razie niewydaną). Zastanawiał się nad powrotem do Crazy Horse, rozmawiał z Elliottem Mazerem o nagraniu akustycznej płyty nieco w klimacie „Harvest” (i nawet zaczął pisać na nią utwory). W międzyczasie odezwali się dawni kompani – Stills, Crosby i Nash. I w pierwszej kolejności powrócili CSNY.
Od strony artystycznej nie był to zły powrót – Crosby Stills Nash & Young zapełniali wielkie stadiony, podczas prawie czterogodzinnych koncertów wykonywali sporo nowego materiału (który potem w innych wersjach ujrzał światło dzienne na płytach solowych). Od strony personalnej… no cóż. Young postanowił poświęcić wolny czas choremu synowi, tymczasem Crosby prowadzał się z dwiema dziewczynami (które nieustannie się kłóciły), a zaćpany Stills ubzdurał sobie, że jest tajnym agentem CIA i chodził wszędzie w mundurze z demobilu. W końcu Crosby i Nash postanowili odłączyć się od reszty i nagrać płytę jako duet. Young znów był wolny.
Na pierwszy ogień poszedł solowy album – „Homegrown”. Całość była już nagrana, materiał był na etapie miksów i… nagle się Youngowi odwidziało. Bo płyta – w warstwie tekstowej nawiązująca do rozpadu małżeństwa z Carrie Snodgress – okazała się niezwykle osobista, co Younga wystraszyło. Album trafił na półkę. Za to z półki został zdjęty – także za sprawą Youngowej latorośli – inny album. „Tonight’s The Night”.
Tym razem szefowie Reprise nie widzieli problemu z wydaniem płyty; album ujrzał światło dzienne w czerwcu 1975. Nie był sukcesem komercyjnym, recenzje zbierał też mieszane. Dziś, po latach, jest określany kolejnym Youngowym arcydziełem i jedną z najlepszych rockowych płyt wszechczasów.
Jest to płyta podobna do „On The Beach”. Albo inaczej – „On The Beach” była nieco cieplejszą, jaśniejszą, łagodniejszą wersją tej płyty. Co, biorąc pod uwagę, że jest to płyta ponura, surowa i oszczędna – wiele mówi o charakterze „Tonight’s The Night”.
Jeden z muzyków towarzyszących Youngowi określił nagrywanie tej płyty – gros materiału zarejestrowano nocą 26 sierpnia 1973, przez muzyków będących pod wpływem tak dużych ilości nikotyny, jak i alkoholu, doprowadzonych do krawędzi – jako wręcz egzorcyzmy. Muzyka na „Tonight’s The Night” potrafi szarpać nerwy; jest wręcz przytłaczająco ponura, surowa, chropowata. Pozbawiona choćby minimum ciepła, światła, optymizmu. Najbardziej przebojowy fragment albumu – stworzona głównie przez Whittena i przez niego zaśpiewana, nagrana na żywo w Fillmore East w marcu 1970 „Come On Baby Let’s Go Downtown” – staje się tu wręcz swoistym memento – wszak nietrudno się domyśleć, po jakie specyfiki Whitten wyrusza wieczorem do centrum miasta… (Druga z bliskich Youngowi ofiar heroiny – Bruce Berry – był bohaterem obu części utworu tytułowego, spinającego cały album klamrą.) Pozostałe utwory były wręcz antyprzebojowe: nierówno wykonane, zaśpiewane czasem niechlujnie, czasem gardłem zdartym po całonocnej popijawie („Mellow My Mind”)… Gitary zawodzą i rzężą, bas gniewnie warczy, perkusista bez zbędnych popisów trzyma rytm, do tego całość ozdabiają fortepianowe wstawki i zawodząca harmonijka ustna. „Roll Another Number (For The Road)” przygnębiająco opisywał, jak idealizm epoki flower-power zupełnie się rozpłynął w narkotykowym mroku pierwszej połowy lat 70. „World On A String” i „Albuquerque” były przejmującymi wyznaniami gwiazdy rocka, zagubionej w świecie sukcesu i mamony, odartej z prywatności i spokoju. Nawet jeśli (jak w „New Mama”) pojawia się iskierka nadziei, że może rodzinne życie przyniesie jakąś ulgę, wytchnienie – także i w tym przypadku Neil zauważa, że życie w związku z drugą osobą potrafi być nie mniejszą torturą…
Ciężka i niełatwa w słuchaniu to płyta, skrajnie ponura, mroczna, brudna, surowa. Zdaniem niektórych – jeden z pierwszych albumów punkowych w historii. Zarazem jest to płyta znakomita. Całkowicie szczera, pozbawiona fałszywego dźwięku, pozbawiona zbędnego blichtru.
Co było dalej? Wydanie „Tonight’s The Night” zakończyło okres rozliczeń z osobistymi tragediami i mroczną, ponurą stroną sławy. Zamknąwszy pewien etap swej kariery i oddawszy hołd zmarłym przyjaciołom, Neil Young postanowił ruszyć naprzód i reaktywować Crazy Horse. O czym w odcinku XIV – Trzej amigos (Three Amigos).