Kosmicznej Sagi odcinek 16: matematyczno-filozoficzna wizja świata, czyli im niebezpieczniej tym lepiej.
"Mr. Kim, we're Starfleet officers. Weird is part of the job" – Cpt. Janeway
Modyfikacja składu załogi z poprzedniego odcinka wymagała przeprowadzenia dodatkowego szkolenia członkom załogi w celu rozszerzenia ich zakresu obowiązków. Tak więc kapitan okrętu i dwaj oficerowie pokładowi zmuszeni byli nauczyć się operować nie tylko swoimi dotychczasowymi instrumentami, ale również syntezatorami, programatorami oraz sekwensorami. Wszystko to w połączeniu z analizami rozważań filozofii procesu Arthura Whiteheada dało efekt w postaci „It Is The Business of the Future to be Dangerous”.
Charakter muzyki zespołu na omawianej płycie się zasadniczo nie zmienił. Nie sposób jednak nie zauważyć, że postawiono tutaj bardziej na utwory instrumentalne, nadające całości bardziej ‘atmosferycznego’ klimatu takich jak spokojnie, ale ciekawie rozwijająca się kompozycja tytułowa. Bardzo wciągający charakter ma również - najdłuższy na płycie - „Space Is Their (Palestine)”, dzięki nieco transowemu rytmowi i powracającym co jakiś czas orientalnym ozdobnikom. Podobny klimat ma „Tibet Is Not China”. Wyróżnia się zwłaszcza pierwsza część tego utworu z delikatnie i sennie prowadzonym tematem przewodnim podpartym wyciszonymi etnicznymi śpiewami. Urokowi nie można odmówić również nieco mrocznemu „Wave upon Wave”, zdającemu się brzmieć niemal ambientowo.
„It is The Business..” jest chyba najmniej gitarową płytą Hawkwind. Zresztą tego motorycznego brzmienia jest tutaj mniej niż na poprzednich krążkach. Jednak kilka fragmentów zapada w pamięć. Podobać się może druga część „Tibet Is Not China” z ciekawym rytmem. Sporo improwizowanego gitarowego grania uraczycie w „Let the Barking Dogs Lie”, który zdaje się nas przenosić dwie dekady wstecz i dla wielu fanów złotego okresu Hawkwind będzie zapewne najlepszy fragmentem wydawnictwa.
Niestety zespół nie ustrzegł się też kilku wpadek. Nowa wersja „Looking in the Future” znanego z płyty „Church Of Hawkwind” (tutaj umieszczonego jako „Letting in the Past”) wypada równie marnie jak oryginał. „The Camera That Could Lie” jest niczym innym jak nową wersją „Living On The Knife Edge” z płyty „Sonic Attack”. Różnica tutaj polega jednak na tym, że Hawkwind postanowił sprawdzić się w stylistyce reagee, co zdecydowanie nie wyszło utworowi na dobre. Partie klawiszy brzmią równie płasko i koszmarnie jak popisy barowych niemieckich pseudo-grajków odgrywających tandetne „golden-schlaggery” dla swoich rodaków-turystów na Majorce (których niestety autor tekstu zmuszony był zaznać podczas jego pobytu w niemieckiej dzielnicy Palmy kilka lat temu).
O przeróbce „Gimme Shelter” The Rolling Stones również nie można za wiele dobrego powiedzieć. W pierwotnej wersji utwór ten został nagrany jako singiel charytatywny (którego sprzedaż miała wspomóc działalność sieć tzw. charity-shopów Shelter) a na którym swoich „zdolności” wokalnych udzieliła gwizda pop lat 80-tych Samantha Fox. Jednak panowie, albo żałowali swojego ruchu, albo chcieli spróbować czegoś innego i na płycie studyjnej śpiew cycatej blond piękności zastąpiony został ... jeszcze gorszym popisem wokalnym perkusisty Richarda Chadwicka. Można i tak, ale po co?
Na szczęście z drugiej części płyty pamięta się bardziej mroczny i niemal filmowy „Techno Tropic Zone Exists” oraz wyrównujący proporcje „Avante” - fajny instrumentalny kawałek z ciekawie budowanym napięciem i tajemniczo brzmiącymi syntezatorowymi efektami.
Na pewno nie jest to najlepsza pozycja w dorobku zespołu, jednak pomimo kilku ewidentnych kiksów płyta się broni, a zespół udowadnia, że tworzenie klimatycznych utworów kosztem motoryki brzmiania wcale nie musi zespołowi wyjść na złe. Gdyby pozbyć się kilku zbędnych pozycji mogła powstać więcej niż dobra, bardzo spójna brzmieniowo płyta.
W następnym odcinku: Ferengi, ksenomorfy i inne takie story.