Ewy Demarczyk nie trzeba chyba nikomu specjalnie przedstawiać, śmiało można powiedzieć, że jest legendą polskiej poezji śpiewanej. W 1967 roku nakładem Polskich Nagrań ukazała się jej pierwsza i w zasadzie jedyna studyjna płyta długogrająca, zatytułowana Ewa Demarczyk śpiewa piosenki Zygmunta Koniecznego. Znalazły się na niej utwory skomponowane przez Koniecznego do tekstów takich poetów, jak Miron Białoszewski, Bolesław Leśmian, Julian Tuwim czy Maria Pawlikowska-Jasnorzewska. Album okazał się ogromnym sukcesem, sprzedając się w nakładzie przekraczającym liczbę 100.000 sztuk. W ciągu ostatnich dwóch dekad płyta ta była wielokrotnie wznawiana na kompakcie, jednak wydania nie posiadały autoryzacji Ewy Demarczyk. Dopiero w roku 1999 ukazała się jedyna wersja autoryzowana przez samą artystkę (Muza, PNCD445A/B). Ponadto wydawnictwo zostało poszerzone o drugi dysk, zawierający materiał z unikatowego singla, oryginalnie wydanego w 1963 roku. Moim zdaniem jest to jeden z tych albumów, który powinien gościć na półce każdego melomana.
Piosenki Demarczyk były wielokrotnie wykonywane i interpretowane przez innych, głównie kobiety. W sumie to nie tyle piosenki, a wiersze poetów, które wykonywała sama artystka przy akompaniamencie muzyki skomponowanej przez Zygmunta Koniecznego. Piosenkarka stała się interpretacyjnym wyznacznikiem poezji śpiewanej.
Tymczasem w połowie jesieni wrocławska Luna uraczyła nas interesującym wydawnictwem, prezentującym utwory z repertuaru Ewy Demarczyk pod dźwięcznym tytułem Anioły w kolorze. Jeszcze przed pierwszym przesłuchaniem wyczytałem wewnątrz trzypanelowej okładki (zresztą bardzo ładnej), że tych interpretacji „kultowych utworów podjęły się wybitne wokalistki polskiej sceny”. Lista nazwisk wyglądała imponująco i śmiało mogę przyznać, że się nie zawiodłem. Opracowaniem muzycznym zajął się Piotr Dziubek, a samych nagrań dokonano podczas Gali 32. Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu.
W projekcie udział wzięły takie artystki, jak Justyna Steczkowska, Kinga Preis, Maja Kleszcz (Kapela ze Wsi Warszawa), Natalia Grosiak, znana z Sistars Natalia Przybysz czy aktorka Stanisława Celińska. Wśród trzynastu utworów znalazły się piosenki dobrze znane, jak Tuwimowy „Tomaszów” śpiewany przez Natalię Grosiak czy „Karuzela z Madonnami” ze słowami Mirona Białoszewskiego w znakomitej interpretacji Natalii Przybysz. Usłyszymy też „Pocałunki” w interpretacji Justyny Antosiak oraz przeszywający na wskroś wiersz Goethego „Nähe des Geliebten” („Bliskość Ukochanego”) w wykonaniu Austriaczki Renate Jett. Na Aniołach... znalazły się też dwa diametralnie różne wykonania „Grande Valse Brillante” – jedno autorstwa Justyny Steczkowskiej, otwierające album, drugie Stanisławy Celińskiej. Słyszałem też wcześniej inne wykonania tego wiersza Juliana Tuwima i do mnie, poza wersją samej Mistrzyni, najbardziej przemawia wersja Steczkowskiej. Zresztą spośród wszystkich pań właśnie ona i Preis najbardziej podbiły moje serce. Zawsze ogromnie ceniłem talent Steczkowskiej i mam nadzieję, że może kiedyś zdecyduje się artystka ta nagrać cały autorski album z piosenkami Ewy Demarczyk. Kto wie, czy nie byłby to dobry pomysł, tym bardziej, że ostatnie płyty, moim skromnym zdaniem, jej coś nie wychodzą. Interpretacja „Grande Valse Brillante” znalazła się również na jej dość ciekawym krążku Femme Fatale wydanym w 2004 roku.
Materiału słucha się bardzo dobrze, mimo iż od strony muzycznej różni się od dobrze znanych wersji. Anioły w kolorze są troszeczkę uwspółcześnione, dużo tutaj nowoczesnych smaczków w postaci na przykład dodania takich instrumentów, jak moog, wurlizer czy gitara basowa. Trudno jest mi też nie zgodzić się z wydawcą, że tak odważnych i tak niezwykle różnorodnych interpretacji tych utworów jeszcze nigdy nie słyszeliśmy. Całość brzmi niezwykle świeżo i momentami może nawet minimalistycznie. Ta poezja i piosenki dzięki tym wykonaniom zyskały nowy, współczesny blask i są pięknym potwierdzeniem tego, jak bardzo są uniwersalne, ponadczasowe i oczywiście - kobiece. Bardzo dobry album, który ostatnio często towarzyszy mi wieczorami, przy lampce czerwonego wina lub filiżance herbaty.