Dokładnie piętnaście lat temu ukazało się pierwsze wydanie Underneath the Spirit of Tranquility Petera Anderssona, który kryje się za projektem Necrophorus. Andersson już wcześniej udzielał się w roli muzyka, a jego bodajże najbardziej znanym projektem jest Raison d'être. O ile inne projekty Szweda oscylowały bardziej wokół brzmień z pogranicza mrocznego ambientu i muzyki industrialnej, tak w dźwięki wychodzące pod szyldem Necrophorus artysta przelewał swoje delikatniejsze i już nie tak mroczne oblicze.
Pierwszy raz Underneath the Spirit of Tranquility zostało wydane w 1995 roku nakładem niemieckiej małej wytwórni Cat's Heaven. Wydawnictwo od kilku lat było niestety wyprzedane, toteż ogromnie się ucieszyłem, gdy dowiedziałem się o wznowieniu. Radość ma była tym większa, iż rzeczoną reedycję przygotował nasz rodzimy label Wrotycz Records. Swoją drogą jest to jedna z ciekawszych i oczywiście niezależnych wytwórni, jakie działają na naszym rynku. Co więcej podejmują się promowania właśnie takich brzmień, więc chwała im za to.
Gdy kilka dni temu dotarła do mnie płytka, z niecierpliwością, ale i ostrożnością otwierałem opakowanie. Należę do tej (niestety chyba coraz mniejszej) grupy słuchaczy, którzy w przypadku muzycznych wydawnictw, przywiązują ogromną wagę do sposobu ich wydania. Lubię oglądać te małe dzieła sztuki, patrzeć na teksturę papieru, delektować się zapachem poligrafii i zarazem podziwiać obraz ukazujący się moim oczom. Reedycja tego albumu, określana jako redux version pod względem wydania należy bez wątpienia do takich małych dzieł sztuki. Nośnik zapakowany jest w nietypowy, składany, prostokątny kartonik, do którego dołączono sześć kart z malunkami Elinrosy Henriksdotter. Zresztą jest ona także autorką nowej okładki opisywanego wydawnictwa. Cały zestaw wsuwa się w foliowy rękaw. Robi to wrażenie, a prace Henriksdotter są bez dwóch zdań idealnym dopełnieniem albumu. Dodam tylko, iż redux version limitowany jest tylko do 500 egzemplarzy.
Przejdźmy zatem do muzyki. Zasadnicza różnica w stosunku do oryginału jest taka, że poza inną szatą graficzną materiał został na nowo i bardzo starannie zremiksowany przez Anderssona. Muzyk dołożył też dwa utwory bonusowe. Rzeczywiście materiał brzmi czysto i jest odświeżony. Sporo razy słuchałem tego materiału nim cokolwiek zdecydowałem się o nim napisać. Pierwsze odsłuchy serwowałem sobie siedząc wygodnie w fotelu przed systemem audio, od czasu do czasu patrząc na pogrążone w ciemności opustoszałe, bezlistne gałęzie drzew. Fantastyczne uczucie, które polecam każdemu. Zawsze uważałem, że niektóre rzeczy lepiej smakują jesienią, a ja w takich chwilach tylko żałuję, że nie mieszkam na wsi tylko w miejskiej „wielkopłytówce”. Na szczęście mam ten luksus, aby od czasu do czasu wyrwać się z miasta na łono natury i tam słuchać szumu wiatru, dźwięku pól, ciszy oraz muzyki. Potem serwowałem sobie Underneath the Spirit of Tranquility także popołudniami, a nawet kilka razy podczas leśnego spaceru. Muzyka Petera Anderssona niezależnie od pory i miejsca słuchania za każdym razem wytwarza niesamowitą aurę.
Underneath the Spirit of Tranquility składa się z dwóch odrębnych części. Pierwsza zatytułowana jest The Spirit of Tranquility, druga The Impressions of Salvador Dali. Każdy z tych dwóch muzycznych elementów, dodatkowo podzielonych na poszczególne utwory, można postrzegać niczym odrębne koncepcyjne nagrania, oferujące piękne (około)ambientowe dźwięki. Słychać tu głosy syntezatorów, już od pierwszych sekund „Empyrion” czuć powiew zimnego północnego wiatru, aczkolwiek jego kierunek zmienia się nieco przy kolorowym „Sophysis I”. Pojawiają się mroczne głosy, szepty, pulsująca kosmiczna elektronika. Przejawiają się także elementy sakralne w postaci śpiewu chóru („Within Tranquility”). Drugą część albumu można śmiało odczytywać, jako hołd dla wybitnego artysty, jakim był Salvador Dali. Utwory są jakby bardziej zróżnicowane, mniej mistyczne, za to nieco bardziej surrealistyczne niczym dźwiękowe obrazy samego Dalego. Ten hybrydowy podział Underneath the Spirit of Tranquility odzwierciedla dualną naturę artysty.
Andersson na Underneath the Spirit of Tranquility stworzył niesamowity, prawie osiemdziesięciominutowy dźwiękowy „podkład”, tło do scen, które odgrywane są w naszej głowie – co najważniejsze za każdym razem inne. Chce się otwierać wszystkie zmysły i umysł, wpuszczać do wnętrza te dźwięki, po to aby wytwarzały w głowie słuchacza z jednej strony niepokojące, zaś z drugiej niezmiernie przyjemne doznania. Taką podróż do wnętrza samego siebie polecam każdemu wrażliwemu odbiorcy, takiemu słuchaczowi, który jest w stanie w skupieniu i oderwaniu od monotonii dnia, gdzieś na styku codzienności i astralnej metafizyki zatopić się w tak wspaniale podanym muzycznym daniu, odtrutce na często niekolorową rzeczywistość.