Uwielbiam Cave’a! Myślę, że każdy kto słucha tego artysty ma z nim, a dokładnie z jego muzyką jakieś szczególne chwile w pamięci, kojarzy mu się z jakimiś zdarzeniami z przeszłości, wspomnieniami. Oczywiście abstrahuję czy są to przeżycia pozytywne, czy raczej należą do tych, o których chciałoby się szybko zapomnieć… a jakoś nie można. Wyczekiwałem jego nowej płyty z The Bad Seeds równie mocno jak wiosennych pączków na drzewach. Gdy wreszcie się ukazała i zapoznałem się z zawartością, odczułem ogromny zawód. Powiedzieć, że ten album mi się nie podobał to zbyt mało, powiedzieć, że byłem wściekły – to zbyt dużo. Takie jest przecież święte i odwieczne prawo artysty – robić to, co uważa się za słuszne. Jednak szybko się nie poddałem i zacząłem twarde rozgryzanie tego wydawnictwa. I po prawie dwóch miesiącach, wielu, wielu godzinach spędzonych sam na sam w towarzystwie Push The Sky Away czuję się gotowy do napisania tych kilku słów.
Jakby nie patrzeć to pięć długich lat minęło od premiery Dig!!! Lazarus, Dig!!! i przez ten czas zmieniło się wiele. Skład The Bad Seeds opuścił gitarzysta Mick Harvey, Cave nagrał drugi krążek Grinderman, a także, wraz z Warrenem Ellisem, zajął się robieniem muzyki do filmów – m.in. White Lunar (2009) oraz Lawless (2012). Zmieniło się też i może przede wszystkim wiele w brzmieniu Nick Cave & The Bad Seeds. Ich nowy krążek brzmi… no właśnie – brzmi, jak nic, co dotychczas wyszło spod ich ręki. O ile poprzedni album, wspomniany Dig!!! Lazarus, Dig!!!, nawet jako całość mi się podobał, tak poprzedzający go Abattoir Blues/The Lyre of Orpheus niespecjalnie przypadł mi do gustu, zdecydowanie nie wywierając na mnie większego wrażenia.
Co zatem do zaoferowania ma Nick Cave wraz z zespołem w Roku Pańskim 2013? Ma wiele: nowe piosenki, ciekawe, na wskroś ponure i hipnotyczne brzmienie oraz (jak zawsze) poruszające, poetyckie teksty, które właściwie na tym albumie są tylko melorecytowane. Śmiem sądzić, że Push The Sky Away nie przysporzy Cave’owi nowych wyznawców, ale też chyba nie o to chodziło. Jest to w gruncie rzeczy album nad wyraz spójny i zarazem skierowany do świadomego słuchacza. To, na co początkowo tak utyskiwałem, przy dwudziestym, a może trzydziestym odsłuchu zaczęło mi smakować i coraz bardziej wciągać, zapraszać do swojego świata.
Nick Cave nowym albumem udowodnił, że jest artystą niepokornym i ciągle „czegoś” poszukującym. Nie da się łatwo zestawić Push The Sky Away z którąś z jego poprzednich płyt. Nie jest to może – i w założeniu artystycznym chyba nawet nie miało być – dzieło tej rangi co Henry’s Dream sprzed dwóch dekad czy Murder Ballads, ale w moim subiektywnym odczuciu jest to najlepsza płyta wydana pod tym szyldem od czasów niezwykłego No More Shall We Part. Pośród dziewięciu utworów zawartych na płycie każdy zasługuje na szczególne wyróżnienie. Na próżno nam będzie tu szukać jakichś wpadających w ucho przebojów, czegoś tak charakterystycznego, jak na przykład „As I Sat Sadly By Her Side” z No More Shall We Part albo zadziornego, otwierającego wspominane Henry’s Dream „Papa Won't Leave You, Henry” czy „Do You Love Me?” z kolejnego wybitnie pesymistycznego albumu, Let Love In. Wszystkie dziewięć utworów, zaczynając od powoli się sączącego „We No Who U R”, a kończąc na tytułowym, odciśniętym w ambientowej formie i naznaczonego zniewalającymi wokalizami „Push The Sky Away” doszczętnie zachwycają. A swoją drogą, chórek zaaranżowany w tym utworze to mistrzostwo świata w tworzeniu muzycznego klimatu i utrzymywaniu go do ostatnich, wyciszających się taktów. Kolejne moje ukochane utwory z tej płyty to: „Water’s Edge”, „Jubilee Street” i kontynuacja w postaci wg mnie najlepszej na tym albumie kompozycji „Finishing Jubilee Street”. Jest to prawdopodobnie jeden z najlepszych i najpiękniejszych utworów jakie stworzył Nick Cave wraz z The Bad Seeds.
Jeśli początkowo nie spodoba nam się Push The Sky Away, co jest możliwe – dajmy mu szansę. W końcu Nick Cave to marka sama w sobie i artysta wyjątkowy, w czym kolejny raz nas utwierdził. Nowe wydawnictwo to naprawdę mocna pozycja w jego przepastnej dyskografii i jedno z najważniejszych tegorocznych wydawnictw. Myślę też, że z biegiem lat Push The Sky Away będzie zyskiwać na znaczeniu.