Omar Rodríguez-López to z całą pewnością jeden z najlepszych i najbardziej charyzmatycznych młodych gitarzystów. Kojarzony jest przede wszystkim z genialną The Mars Voltą oraz At the Drive-In i De Facto. Do tego jest to muzyk bardzo płodny. Ma 35 lat, a na swoim koncie ma ponad dwadzieścia albumów studyjnych, dwa koncertowe, był producentem blisko czterdziestu wydawnictw. Poza wspomnianymi wcześniej zespołami nagrywał albumy m.in. z Johnem Frusciante, Damo Suzuki, Lydią Lunch oraz tworzył efemeryczny grupy: El Trío de Omar Rodriguez Lopez, El Grupo Nuevo de Omar Rodriguez Lopez, The Omar Rodriguez Lopez Quartet czy The Omar Rodriguez Lopez Quintet. Uff... pogubić się można. Na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat wydał też kilkanaście płyt sygnowanych wyłącznie swoim imieniem i nazwiskiem. W kwietniu ukazała się retrospektywna kompilacja – Telesterion, która jest podsumowaniem jego dotychczasowych dokonań solowych. Album ukazał się w postaci podwójnego kompaktu, poczwórnego winyla oraz, co ostatnio stało się już normą – plików. Dwie pierwsze wersje posiadają dwudziestostronicową książeczkę z esejami, notatkami i sporą liczbą nigdy wcześniej niepublikowanych zdjęć.
Nie jestem fanem składanek (odwracając słowa jednego dziennikarza: „najgorsze płyty to składanki”), ale kompilacje, jeśli są dobrze i przemyślanie ułożone, ogromnie lubię. Tę uwielbiam, a z każdym odsłuchem jeszcze bardziej! Jest bardzo spójna, ułożona bardzo rozsądnie, ale nie chronologicznie. Jakim kluczem kierował się artysta tego nie wiem, ale wyszło mu to znakomicie. Większość utworów kojarzę z „właściwych” płyt, lecz w tym nowym zestawie nabrały nowego charakteru.
Mamy tutaj trzydzieści siedem (lub w przypadku LP trzydzieści osiem) utworów z różnych okresów działalności Rodrígueza. Słuchacz otrzymuje je w dawce ogromnej, gdyż całość trwa grubo ponad dwie i pół godziny! Znając niektóre gitarowe odjazdy tego gitarzysty bałem się efektu, że dla niektórych może okazać się to po prostu niestrawne, irytujące – lecz nic bardziej mylnego. Rodríguez-López w pigułce prezentuje słuchaczowi cały swój muzyczny kunszt. Udowadnia, że jest artystą, gitarzystą i kompozytorem eklektycznym, że śmiało i chętnie sięga po inne gatunki, także do swych korzeni. Co więcej i co ważniejsze nie boi się tego. Mamy tutaj całą paletę gatunków: jazz, acid jazz, elementy odjazdowej pscychodelii tak dobrze znane fanom Mars Volty, eksperymentalny rock, elektronikę i sporo latynoskich rytmów.
Wiem, że nie wszystkim podoba się twórczość tego gitarzysty, jedni go kochają innych irytuje. Ja akurat zaliczam się do grupy pierwszej. Jednakże tych nieprzepadających, a mających otwarte dusze i uszy, odsyłam i zachęcam do zapoznania się z Telesterion. Starzy i wierni fani sięgną po nie z lubością, dołożą do kolekcji i tak dalej. Aczkolwiek wierzę, że ta kompilacja zachęci nieprzekonanych i sceptycznych do zapoznania się z twórczością genialnego leworęcznego Omara Rodríguez-Lópeza. I głównie, dlatego widzę w tym wydawnictwie duży potencjał.
Są tutaj utwory dobre, bardzo dobre i wybitne toteż w ocenie gwiazdkowej wyciągnąłem średnią.