Miraggio, z włoskiego „miraż”, jest szóstym pełnowymiarowym albumem duetu Roma Amor, który pochodzi z Rawenny. Jak tworzący go Euski oraz Michele Candela mówią o swoim projekcie, jest to muzyka łącząca w sobie folk i kabaret, a ja dodam, że również romantyczne i na swój sposób wyrafinowane piosenki z krajów, w jakich króluje najlepsze espresso oraz croissanty. Już po samej szacie graficznej możemy poczuć ten wyjątkowy klimat lat ‘60 i ‘70 ubiegłego stulecia. Z jednej strony zawarta na płycie muzyka brzmi ciekawie i obiecująco, z drugiej zaś można zadać sobie pytanie, czy w tej około-folkowej stylistyce nie zostało już (prawie) wszystko powiedziane?
I pewnie dla części słuchaczy powyższe pytane będzie stanowiło swoisty wyznacznik, ale bądźmy szczerzy – idąc tym tropem w przypadku muzyki, literatury czy kinematografii, niezależnie od stylu powinniśmy się zatrzymać maksymalnie na latach ‘90, bo „przecież wszystko już było”. Taki odbiór sztuki nie ma najmniejszego sensu. A co więcej, bardzo często można dać się niezwykle miło zaskoczyć. Nie inaczej jest, kiedy słuchamy najnowszego wydawnictwa Włochów. Podoba mi się fakt, że Roma Amor nie kombinują na siłę, nie próbują nadać swoim dźwiękom nie wiadomo jakiego patosu, najczęściej kończącego się niestrawnym manieryzmem.
Tym razem od Euski i Candeli otrzymujemy czterdziestominutową podróż do świata kameralnych salek, zadymionych kafejek, wąskich uliczek, gdzie częstokroć można przecież napotkać zjawiskowych artystów, prawdziwe artystyczne osobowości. Na Miraggio mamy z jednej strony francuską piosenkę zdominowaną w temacie głównym kolorytem akordeonu („Dans le métro”), po czym za chwilę otrzymujemy dźwięki odwołujące się do tradycji barwnego Wschodu – „La chambre”. Bardzo ciekawie prezentuje się tytułowa kompozycja instrumentalna „Miraggio”, sięgająca śmiało do muzyki etnicznej basenu Morza Śródziemnego. Następne kompozycje to piękne, będące odwołaniem do klasycznych piosenek utwory: „Albergo a pre” to popularna włoska wersja „Hotelu na godziny” („Les amants d'un jour”) z repertuaru niezapomnianej Édith Piaf, dalej zaś płyną przepiękna „La canzone d'Armonica” oraz „Il sole”. Euski ze swoją barwą głosu znakomicie prezentuje się w roli szansonistki, a słuchając piosenek wypełnianych dźwiękami akordeonu, klasycznej gitary czy drumli nie tylko cofamy się w czasie, ale odkrywany kolejne wcielenie muzyki tego włoskiego duo.
Dalej zanurzamy się nieco w stylistykę noir. Aranżacja i harmonie wokalne (szepty, pogłosy, zmiany w intonacji) w „Mon Désir” to prawdziwa uczta dla uszu. Następnie mamy znów zwrot do muzyki folkowej, gdzieś ocierającej się o Orient – „The Beam of a Lute”. Jednostajna linia melodyczna i nieco transowy rytm w połączeniu z ciut psychodelicznymi wokalizami stanowi ramę tej kompozycji. W „Les choses” przenosimy się na paryski bruk, gdzie rozbrzmiewa klasyczna piosenka francuska. Najdłuższa i przeszyta melancholią „Sola e pensosa” przyjemnie wycisza słuchacza u kresu podróży. Jako bonus mamy jeszcze bardzo interesującą, zaśpiewaną w duecie z René Greco wersję piosenki „Liebelei”, która pochodzi z repertuaru Rolfa Bauera.
Reasumując, najnowsze dzieło Roma Amour, Miraggio, to niezwykle przyjemna i dość ambitna podróż w przeszłość. Może nie jest to album wybitny, ale na pewno bardzo dobry, świetnie oddający ducha czasów, do których odwołują się twórcy. To materiał spójny pod każdym względem, ciekawy i doskonale zrealizowany. Koneserzy takich muzycznych klimatów na pewno nie będą w najmniejszym stopniu rozczarowani, zaś słuchacze nieco mniej obyci z taką stylistką zostaną zaciekawieni dźwiękami. Krążek warty zapoznania.