Cofnijmy się w czasie o nieco ponad dekadę. Gdy w 1999 roku Porcupine Tree wydawało swoje piąte (licząc „właściwą” i „regularną” dyskografię) muzyczne wydawnictwo zatytułowane Stupid Dream pozostało sporo niewykorzystanego materiału. Podobnie rzecz miała się w roku kolejnej, gdy wychodził album Lightbulb Sun. W eklektycznej muzyce Jeżozwierzy te dwa albumy są do siebie najbardziej podobne i można traktować je jako całość. Podobnego zdania jest też lider zespołu Steven Wilson, jeden z muzycznych geniuszy ostatnich lat.
W 2001 roku niewykorzystane utwory zdecydowano się wydać w postaci osobnej płyty – Recordings. I chwała za to zespołowi. Album składa się z dziewięciu kompozycji, których autorem w większości jest sam Wilson. Wydawnictwo nie jest tradycyjną kompilacją. Osiem z utworów to kompozycje nigdy wcześniej nie wydane. Wyjątkiem jest „Even Less”, lecz w odróżnieniu od wersji ze Stupid Dream ta trwa czternaście minut i opisana zostało jako „full version”. Jest tutaj więcej rozbudowanych w swej strukturze utworów. Najlepszymi i zarazem najpiękniejszymi przykładami muzycznego kunsztu i geniuszu artystów jest „Cure for Optimism” i „Untitled” – prawdziwa, niezatytułowana perła. Znajduje się też co najmniej jedna piosenka („Access Denied”), która z całą pewnością mogłaby stać się radiowym hitem. Oczywiście mogłaby, gdyby tylko takie media jak radio były bardziej otwarte na muzykę, a nie sączącą się dniami i nocami chałturę.
W ostatnich latach zespół wraca też na koncertach do kompozycji z tego albumu. Jednym z takich hitów jest otwierająca album kompozycja „Buying New Soul”, która na twarzach sympatyków Jeżozwierzy zawsze wywołuje uśmiech i przyśpiesza bicie serca. Jako całość to jedno z najlepszych muzycznych osiągnięć Porcupine Tree. Tutaj, podobnie jak na albumach Signify i In Absentia skondensowane jest wszystko to co kocham w muzyce najbardziej. Dużo łagodności, sporo niepewności i kontrastów. Mocniejsze brzmienie przeplata się z delikatnie płynącymi łagodnymi ambientowymi fragmentami.
Zwracam uwagę, że pierwotnie album został wydany w liczbie 20000. numerowanych egzemplarzy i szybko zniknął ze sklepowych półek. Potem jego zakup możliwy był tylko z drugiej ręki, głównie poprzez aukcje eBay. Ale stamtąd szybko i to w dodatku za krocie znikał. Teraz w zasadzie w niezmienionej formie Recordings zostało wznowione przez brytyjski Kscope. Od strony muzycznej niczym nie różni się od pierwszego wydania, zaś jeśli chodzi o opakowanie, tym razem otrzymujemy gustowny i ostatnio coraz modniejszy digibook. Pierwsza edycja znajdowała się w tradycyjnym pudełeczku z naciągniętym kartonikiem – tzw. slipcasem. No i najważniejsze, wznowienie nie jest limitowane, ale z tego co wiem od wydawcy oraz dystrybutora, warto pospieszyć się z zakupem, bo zapotrzebowanie na płytę jest spore. Inaczej, być może, trzeba będzie poczekać miesiąc lub dwa na dotłoczenie.