Latem tego roku ukazała się druga pozycja w katalogu izraelskiego wydawcy 999 cuts – jest nim The Space Between Us projektu Necromishka, za którym stoi Tamar Singer (wcześniej recenzowałem jej mini-album Sigh for Sigh, wydany pod pseudonimem Zeresh) oraz Michael Zolotov, bardziej znany, szczególnie w kręgach około-noise’owych, jako Kadaver. Zresztą i o licznych wydawnictwach tego ostatniego miałem przyjemność już pisać. Z takiej fuzji muzycznych światów tudzież wpływów musiało powstać coś wyjątkowego i takim projektem bez wątpienia jest rzeczona Necromishka z debiutanckim krążkiem.
Już sam tytuł – „Przestrzeń między nami” – dość dobrze oddaje ten muzyczny świat albumu, jaki wykuł się z różnorodności, w jakiej na co dzień działają oboje wymienieni artyści. Co więcej, można interpretować go dwuznacznie, gdyż Tamar i Michael prywatnie są małżeństwem. Ale tę kwestię zostawmy, a zajmijmy się muzyką. The Space Between Uszawiera osiem kompozycji, trwających łącznie niecałe czterdzieści minut. Rozpoczyna go instrumentalny „Beast of Pray”, który jest czymś w rodzaju mocno szorstkiego intra. „Paradise (Access Denied)” przynosi z kolei nieco łagodności, dźwięki płyną spokojnie, unoszą się niczym przedmioty na Morzu Martwym. Nieco bardziej agresywny jest utwór „Blood Room”, tutaj słuchać wyraźniejszy wpływ dźwięków Zolotova. „Excelsior” to z kolei swobodne nawiązanie do ambientu, okraszonego odrobiną nagrań terenowych z Bliskiego Wschodu. Ta ekscytująca mieszanka przywiodła mi na myśl skojarzenie z niektórymi nagraniami z przepastnej dyskografii Muslimgauze. Oczywiście, mam nadzieję, że takie porównanie ze względu na zaangażowanie Bryna Jonesa nie zostanie odebrane jako faux pas.
Druga część albumu to znów króciutki przerywnik w postaci nieco horrorowego „Them Roots”, którego nie powstydziłby się sam John Carpenter. Dalej mamy akustyczno-surrealistyczny „Evil”, ciut agresywniejszy „Harm’s Way”, który z kolei po brzegi wypełniony jest mnogością szumów, trzasków i podobnych ozdobników. Wydawnictwo kończy trwająca blisko osiem minut przewrotnie zatytułowana kompozycja „There is no space between us”. Koda ta ciekawie domyka cały album. Jest w niej jakaś powtarzalność, monolityczny rytm oraz świdrująca zmysł słuchu elektronika, subtelnie wyciszająca się z końcem krążka.
The Space Between Usjest pozycją dość trudną w odbiorze, ale też umówmy się – to nie miały być przecież dźwięki lekkie, słodkie i przyjemne, takie, przy których potupiemy sobie rytmicznie nóżką. Zdecydowanie jest to materiał skierowany do bardziej dojrzałego, a przede wszystkim otwartego na nowe dźwięki słuchacza. Słuchacza świadomego. Z jednej strony Necromishka może obcującego z nią słuchacza nie tyle przerazić, co zmrozić zimną falą szumów, trzasków, przesterowanej gitary, a z drugiej zaś z całą pewnością może go porwać czy wręcz uwieść całą feerią towarzyszących doznań, mnogością odcieni szarości. Bez wątpienia jest to pozycja warta bliższego poznania. Jeśli nie podejdzie nam od razu, warto dać jej kolejne szanse. Zresztą czy z takim pięknym stworkiem na okładce nie chcielibyśmy się zaprzyjaźnić na dłużej? Reasumując: mocne osiem gwiazdek plus gwiazdka za konsekwencję i genialne szkice na okładce.