Wbrew pozorom nie będzie tu mowa o muzyce VDGG. Choć niewątpliwie będzie tu mowa o muzyce progresywnej. Otóż wreszcie z ponad miesięcznym opóźnieniem (co jest niestety normą w firmie Metal Mind). udało mi się przesłuchać najnowszego dzieła szwedzkich wikingów z OPETH. To już czwarta płyta tegoż kwartetu i czwarta świetna płyta dodajmy. Muzyka Opeth przez te wszystkie lata nie uległa zasadniczej zmianie - Wciąż jest to świetna dawka Progresywnego Death-metalu na najwyższym poziomie. Sczególnym i wyróżniającym elementem muzyki Szwedów jest budowanie klimatu poprzez kontrasty: Ostrej, bezkompromisowej, metalowej rzeźni i lirycznych partii gitary akustycznej. I tak też jest na płycie "Still Life". "Martwa Natura" to 6 wspaniałych długich kompozycji, w których napotkamy wiele świetnych popisów solowych, wielu zmian tempa, zmian nastroju. Do tych sześciu kompozycji dochodzi jeszcze przepiękna akustyczna ballada "Benighted". To co zawsze podobało mi się w ich muzyce to to, że ich dźwiękowy świat jest pełen nieprzebytego mroku, mroku który nie jest rozmywany przez "pedalskie" partie syntezatorow. Od początku do końca możemy obcować ze sztuką na najwyższym poziomie.. Warto zagłębić się w świat martwej natury.... Coż jeszcze można o tym napisać, chyba tylko to, że płycie towarzyszy przepiękna okładka i wkładka. Opeth jest też żywym dowodem na to, iż growling-u nie używa się dlatego, że się nie umie śpiewac, tylko po to, żeby wzmocnić klimat calej muzyki. Wystarczy sobie posłuchać jak Mikael Akerfeldt przechodzi z normalnego głosu na harkot i odwrotnie... po prostu cud miód.. Na pewno jest to jedna z kandydatek do mojej płyty roku. Przez cała godzinę pojawia się tylko jeden zgrzyt. Otóż utwór "Serenity Painted Death" jest na końcu brutalnie urwany....