Armia to weteran polskiej sceny punkowej, a plyta "Triodante" to wcale nie najświeższa produkcja, ale jest to płyta bardzo moim zdaniem ważna. I dlatego powinna się tu znaleźć. Bo jest tak niedoceniana. Niedoceniana przez fanów, niedoceniana przez samych muzyków Armii. Powstała w ciężkim dla zespołu momencie, praktycznie w całkowitym zapomnieniu, kiedy wydawało się, że gwiazda zespołu już mocno przyblakła. Kłopoty ze składem, kłopoty z wydawcą, ale powstała - na szczęście.
Dlaczego jednak zespół typowo punkowy miałby sie znaleźć na tej stronie ? Odpowiedź jest prosta - "Triodante" to zdecydowanie jedna z najciekawszych produkcji szeroko pojetego rocka progresywnego w Polsce lat 90 XXw. Oczywiście nie spodziewajmy się, że zespół porzucił swoje korzenie by swoja muzyka zdobyć progfanów. Nie, nie tędy droga. Armia od zawsze była czymś więcej niż tylko prymitywnym łomotem trzech akordów na krzyż. To co gra Armia możnaby określić pojęciem symfoniczny punk. "Triodante" jest jednak pozycja zupełnie odmienna od tego co zespół prezentował wczesniej i tego czym jest dziś.
Płyta to concept album zainspirowany twórczością Dantego, to muzyczna podróż przez piekło, czyściec i raj. Podroż niezwykła dzieki tekstom Tomka Budzyńskiego, ale także dzięki muzyce. Być może dla typowego fana muzyki progresywnej muzyka wydawać się mało smakowita - zbyt surowa. Taki słuchacz może nie być przygotowany na to, że już od poczatku z głośnika sączyć się będa bardzo ostre, niemal bezkompromisowe dźwieki. Rify czesto wystrzeliwują z glośników jak z karabinu maszynowego, co pewien czas przecinane niemal Frippowskimi solówkami. To załuga obsługującego gitary Michała Grymuzy. Nie sadźmy jednak, że ta płyta to jakaś kalka karmazynowego krola. Osobiście twierdze, że nie ma drugiej takiej płyty. "Triodante" wymyka się wszelkim klasyfikacją. Tutaj wreszcie, banan może się wykazać, bardzo dużo na tej płycie tego, bez czego Armia nie była by nigdy Armia czyli waltorni. To właśnie ten instrument, nadaje muzyce zespołu tego charakterystycznego symfonicznego smaku. A waltorni na tej płycie odnajdziemy sporo.
"Triodante" przez długi czas znałem w wersji uboższej - czyli kasetowej. Na płycie odnajdziemy dodatkowe trzy utwory. I tu jedna moja uwaga. Na kasecie utwory "pieśń przygodna", oraz "skończyłem rozpoczynaj" były połączone, tworząc tak jakby minisuitę. Na Płycie jednak są rozdzielone i przyznam, że nie jest to szcześliwe rozwiązanie. Osobiście zawsze tak programuję odtwarzacz, by te dwa utwory znalazły się obok siebie - tak jest po prostu lepiej.
Kończąc już ten wykład powiem tylko progfani posluchajcie tej płyty i usłyszcie ile tracicie. Gdyby armia rozwijała swoją muzykę w tę stronę dziś większość polskiej sceny progrockowej mogłaby się tylko chować po kątach, a tak pozostała nam do posłuchania prawdziwa perła, eksperyment niestety niedoceniony przez prawie nikogo.