Niestety, płyta "Alone", pomimo powszechnego zachwytu, nie jest moim faworytem. Ale to oczywiście subiektywna ocena. Oczekiwałem czegoś nowego, świeższego, a otrzymałem jedynie powtórkę z przeszłości w stylu ostatniej płyty Collage. Liczyłem przekornie na coś w rodzaju "Moonshine", nie powtórkę, ale czegoś, co uderzy, poruszy i zainspiruje. Tymczasem lider zespołu poszedł w bezpieczne rejony, unikając ryzyka i eksperymentów.
Możliwe, że Damianowi ta płyta przypadła do gustu, ale dla mnie jest ona jedynie tłem do pracy lub nauki, kiedy potrzebuję muzyki, która nie odwraca uwagi. "Alone" sprawdza się bardziej jako dźwiękowe tło niż jako obiekt zachwytów. Jedyną ciekawostką jest skład zespołu Mr Gil, w którym Mirosławowi Gilowi towarzyszą byli członkowie Collage.
Mnie osobiście album "Safe" nie porwał swoim dźwiękiem, i podobnie jest z "Alone" – oba wydają mi się zbyt słodkie i spokojne, zwłaszcza biorąc pod uwagę możliwości muzyków, którzy stworzyli coś tak wybitnego jak "Moonshine" i tak poruszającego jak "Baśnie". I być może takie właśnie zamierzenie przyświecało głównemu twórcy - eksplorować tematy, które z różnych przyczyn nie weszły pod szyld Collage. I postanowił wydać to jako solowy brand. I wcale nie mam tu na myśli, że ostatni album "Safe" jest czymś złym - oj absolutnie nie. "Alone" podobnie, jest zrobiony bardzo dobrze, słychać duży nakład pracy zarówno kompozytorskiej i realizatorskiej i w żaden sposób nie zamierzam jej deprecjonować. Po prostu nam jest nie po drodze.
Polecam tę płytę poszukiwaczom świętego spokoju i wielbicielom "bezpiecznych" dźwięków, a także tym, którzy potrzebują muzyki do zasypiania.