Wydawnictwo Metal Mind Productions zdecydowało się wydać płytę ze zremasterowanymi utworami jednego z najbardziej znanych w świecie polskiej muzyki progresywnej i art-rockowej gitarzysty Mirosława Gila. Płyta nazywa się Mr. Gil Alone i zawiera dwanaście kompozycji nagranych w roku 1997, oraz jak na prawdziwy remaster przystało utwory dodatkowe (w tym wypadku w formie zapisu wideo).
AUDIO
Płytę otwiera Strange. Przypomina nam się zespół COLLAGE. Jest tu bardzo dużo takich właśnie baśniowych dźwięków. Na szczęście kompozycje Gila nie są kalką z tamtego, nieistniejącego już niestety zespołu. Muzyka jest interesująca i miła dla ucha. I tak będzie do końca płyty - rytmy będą się troszkę zmieniać, będzie inna sekcja rytmiczna w poszczególnych utworach, lecz gitara… Gitara pozostanie niezapomniana. Na szczególną uwagę zasługuje utwór tytułowy Alone, w którym jest dużo zagrań klawiszowych, zwłaszcza pod koniec utworu. Wake Up rozpoczynają mongolskie bębenki i choć miałem nadzieję na ich większą ilość, co dałoby ciekawy wschodni efekt, to i tak utwór mi się podoba i co najważniejsze jest ma bardzo pozytywną wymowę.
Wstań (Obudź się)
dlaczego w twym sercu gości smutek?
Wiem, że życie często jest gorsze od marzeń
Wstań (Obudź się)
Masz do przejścia tak wiele mil
Masz tak wiele rzeczy do zrobienia,
Więcej niż do tej pory zrobiłeś
Beggar to utwór, do którego na płycie znajdziemy również teledysk. Choć sam utwór nie jest niczym szczególnym. Miło się go słucha, ale też specjalnie nie przyciąga. Natomiast kolejny Set Me Free to konkretny, mocny rockowy numer z zagrywkami klawiszowymi i oczywiście gitarowymi. War to kolejny utwór, tym razem coś na uspokojenie po rockowej zagrywce w poprzednim. Przypomina mi bardzo końcówkę ŚCIANY (wiadomego zespołu). Lekko senny, uspokajający i ciekawy, choć krótki. Jednym z najciekawszych utworów na płycie jest Mother Dream prześliczny, mocny, instrumentalny utwór, z klasycznymi, art-rockowymi klawiszami i niespodziewanym zakończeniem. Enough to najdłuższy, prawie dziewięciominutowy utwór na tej płycie. Teoretycznie z miejsca powinien mi przypaść do gustu, gdyż dłuższe utwory zawsze cenię bardziej. Tu jednak nie do końca jestem przekonany, czy tak powinienem postąpić. Dziwna perkusja, za bardzo „popowa” jak na muzyków tej klasy i nagłe zmiany rytmów, które sprawiają wrażenie jakby był to utwór posklejany z innych numerów. Potem do samego końca nic specjalnego się nie dzieje. Muzyka sobie po prostu gra. Tak naprawdę mógłbym tę płytę zaliczyć do specyficznej (bo art-rockowej) odmiany Muzyki Na Czas Sjesty. Bardzo milutko się jej słucha i naprawdę można przy niej odpocząć, ale z pewnością nie rzuci na kolana – zresztą prawdopodobnie nie miała tego robić.
VIDEO
Jako bonusy na płycie znajdziemy cztery utwory wideo. Jeden z nich to teledysk do Beggar, pozostałe zaś to kilkuminutowe fragmenty koncertu Mr. Gila w Proximie w dniu 24 czerwca 1998 roku. Pliki są średniej jakości, ale na materiał lepszej jakości nie straczyłoby już miejsca na krążku – choć można było pomyśleć o drugiej płycie – bonusowej.
Na sam koniec: nie podoba mi się okładka – oryginalna była dużo ciekawsza. Ciekawe granie, mocno COLLAGE’owe, dużo dobrej gitary (co oczywiste) i przyjemny wokal Olafa. Ogólnie ciekawa płyta na czas sjesty.