- Znam ten ląd tylko z mglistych mitów hm... chodzą tam głową w dół, jakby
po suficie, w sumie powinni wszyscy pospadać...słuchaj Dobistofelesie, wiem
że jesteś pierdolnięty, ale z takim dziwadłem jeszcze do mnie nie przyszedłeś.
Uśmiechnąłem się chytrze przestępując z nogi na nogę aż zachrzęściły monety
ubite w dwóch pokaźnych mieszkach schowanych w fałdach togi. Cycero od razu
błysnął oczyma - okres jego konsulatu i glorii w jakiej chodził po zdławieniu
tzw. spisku Katyliny (swoją drogą nieszczęsny Lucjusz Sergiusz był postacią
znacznie bardziej czarującą od drugiego z wielkich synów Arpinum) skończył
się. Cycero szczuty przez Klodiusza coraz częściej myślał o opuszczeniu
Rzymu - a do wygodnego urządzenia się w Grecji każdy aureus stanowi łakomy
kąsek.
- No dobrze - westchnął - sprawa może być ciekawa. Kto będzie oskarżycielem?
Czasami wyciągnięcie asa z rękawa może przybrać postać jednego zdania:
- Syn Appiusza Klaudiusza, obecnie znany jako Klodiusz.
Przez chwilę myślałem, że Cycero dostanie spazmów lub ataku padaczki nie
mówiąc już o niekontrolowanej biegunce, która to przypadłość ciążyła mu coraz
bardziej wraz z brzemieniem przeżytych wiosen.
- Kurwa! Ja pierdolę! (jego też w końcu zmusiłem do obejrzenia Dnia Świra),
biorę to! Niemniej...niemniej... dlaczego przyszedłeś z tym do mnie, zwykle to ja ci
płacę a nie odwrót...?
Zastanawiałem się przez krótki momencik.
- To sprawa honorowa. Nie wnikaj.
Dla pewności raz jeszcze przestąpiłem z nogi na nogę.
Idy majowe okazały się zaskakująco chłodne, atmosfera za to była aż za
gorąca. Niewielki, kwadratowy placyk przed Rostrą kipiał od ludzi. Akt
oskarżenia odczytany przez przewodniczącego sądu był totalnie głupi:
to nie jest progmetal, ta muzyka urąga bogom i deprawuje młodzież. Plus
jakieś idiotyczne, krótkie uzasadnienie. Nieważne - Cycero miał się
zmierzyć z mową Klodiusza, a nie tym żałosnym zwojem. Klodiusz podniósł
się niespiesznie z ławy oskarżycieli i równie leniwie wspiął się schodami
na Rostrum. Musiał być najwyraźniej pewny zwycięstwa - czyż Cycero, niegdyś
Ojciec Ojczyzny, zaś teraz napastowany za uśmiercenie rzymskich obywateli
bez sądu i wyroku - ten starzejący się odpowiednik Sulli w sferze walki
oratorstwem, nie zaś orężem - czyż on potrafi dziś wykrzesać w sobie
dostatecznie dużo energii? Cóż - jest takie stare porzekadło etruskie: Miłość
jest ślepa i nienawiść takoż, za to zazdrość potrafi dostrzec każdą wadę.
Ha! A determinacja? Ta potrafi dostrzec również każdą zaletę. Wiedziałem, że
Cycero jest dziś zdeterminowany.
- Czcigodni sędziowie, wybrani członkowie Senatu - rozpoczął Klodiusz - staję
tu dziś przed Wami z zadaniem ogromnie nieprzyjemnym - bo czyż przyjemną musi
być powinność wygłoszenia kilku zdań smutnej i rozpaczliwej prawdy na temat
sztuki, którą opiekuje się X Pieryda - sztuki muzyki progmetalowej? Niemniej
jako człowiek prawa muszę, co sprawia mi szczery ból, ogłosić iż twórczość
barbarzyńskiej formacji Voyager, łamiąca kanony tego szlachetnego gatunku,
powinna być zabroniona w dystrybucji jako deprawująca młodzież słuchającą ją
w tawernach, łaźniach czy spokoju domowego atrium.
Bla...bla...bla...Klodiusz bredził w swoim starym stylu przypominając jakie
to dźwięki wiodły naszych ojców przeciw Kartagińczykom, a poźniej Cymbrom
i Teutonom (zapominając, iż przy tych samych dźwiękach dostawaliśmy od owych
narodów czasami niezły wpierdol).
- To w ogóle nie jest szlachetny progmetal! - ryknął w końcu - jakieś popłuczyny
z obrzeża gatunku! Ci mężowie komponują i grają jakby w głowach szumiała im
mieszanka porządnego wina z tym barbarzyńskim, złocistym, gazowanym napojem, po
którego spożyciu hm...hm...w ilościach odpowiednich człowiek wygląda jak
chodzący i sikający silos.
Tłum ryknął śmiechem, lubili Klodiusza, który potrafił nimi zręcznie manipulować.
Odnalazłem wzrok Cycerona, on też się mimowolnie uśmiechnął, choć jak i ja -
ironicznie - nie jest tajemnicą stawianie przed Rostrą czy miejscem przemówień
w Senacie kadzi na wymioty po wypiciu zbyt dużej ilości wina - orator często
wymaga stymulanta. I to jest w porządku bo jest rzymskie ha ha. Tak samo
z progmetalem - pomyślałem - każdy gniot zachowujący kanony gatunku jest w porządku.
Gorzej z tymi innymi, ale to już rola Marka Tuliusza by swoim przemówieniem dotarł
do sędziów.
- Tolerancyjna republika znosi wszystko - kończył Klodiusz - oprócz nietolerancji
tudzież anarchii, I dlatego powiemy stop! myzyce Voyager - powiemy stop!
kabaretowi! powiemy stop! udziwnianiu i wypaczaniu gatunku! Powiemy stop! próbom
wyjścia poza uświęcony przez Jowisza paradygmat...
- Ciekawe, kiedy nauczył się tego słowa - szepnął mi do ucha Tiro, zaufany
niewolnik i sekretarz Marka.
- Pewnie wczoraj, na szczęście już kończy - odparłem równie ubawiony.
- Mamy teraz trzech opiekunów Ojczyzny, przeszlachetnych - Gajusza Juliusza
Cezara, Pompejusza Wielkiego oraz Marka Licyniusza Krassusa - żaden z tych
wielkich mężów nie przepada za smarkaczowską awangardą ceniąc raczej tradycję
oraz przewidywalność. Zaklinam Was ludu Rzymski, wygnajcie z Waszych szlachetnych
serc ułudę stworzenia czegoś nowego będącego w istocie urąganiem boskiego nakazu
konserwatyzmu oraz cnoty. W progmetalu nie ma miejsca na Voyager!!!!!!!
Klodiusz splunął na sam koniec do kadzi podkreślając tym swój skrajnie wzgardliwy
stosunek do muzyki skrytych na antypodach, daleko na południe od Słupów Herkulesa,
tajemniczych muzyków. Opuścił Rostrę krokiem równie leniwym co poprzednio przyjmując
za naturalne głośne owacje widowni.
- Owacje nie czynią Cię wielkim - rzekł mi kiedyś Cycero - wielkim czyni Cię pamięć
ludu, czy dobra czy zła, dopóki o Tobie mówią, o Tobie myślą - jesteś wielki.
- Ty zasrane, cyniczne pokłosie Sulli - odparłem mu pijany wtedy w sztok.
Niemniej dziś Marek był w formie. Zgrabnie podwinął fałdy togi, wspiał po schodach,
oparł dłonie na balustrzadzie Rostry. Odchrzaknął.
- Czcigodni Sędziowie Rzymu. Eris pluvia. Stajesz się deszczem. Stajesz się fanem
określonego gatunku muzyki - zaś w w jej ramach - określonego stylu. Nasi ojcowie
walczyli i wygrywali pod emblematem legionowych orłów nucąc "After we're gone
the Spirit carries on". Dlaczego mówię o deszczu? Padający deszcz, woda to jeden z żywiołów.
Pamiętacie spalone wioski, zgwałacone kobiety, umierające w osamotnieniu dzieci,
umierające z głodu i czystej rozpaczy? Pamiętacie to wszystko synowie Rzymu?
Gdyby nie Pierwszy w Rzymie - szlachetny Gnejusz Mariusz z małego Arpinum
Rzymu już by nie było - padłby pod ciosami germańskich barbarzyńców z północy.
Wiem, iż pomimo wszystkiego co uczyniłem dla Ojczyzny wciąż dla niektórych
pozostaję człowiekiem z zewnątrz. Człowiekiem z małego Arpinum. Na Herkulesa!
Kloduisz wpuszcza w Wasze dusze piekielny jad. Dla niego liczy się głównie tradycja,
której umiłowania mógłby pozazdrościć mu i Kato starszy. Tylko, że Kato dałby sobie
odciąć głowę za to co mówił, zaś Klodiusz nie postawiłby na szali nawet swojego
maleńkiego, zwisającego ptaszka. To nie Voyager jest zarazą deprawującą rzymską młodzież,
to raczej Klodiusz miesza Wam głowach swoją pseudoretoryką. Od kiedy zaczął się
progmetal i czym był w istocie? Klodiusz jest laikiem, on niczego nie wie, nie
ma bladego pojęcia o thrashowym majstersztyku - Energetic Disassembly by
Watchtower, nie słyszał Life Cycle by Sieges Even. Angels Death, Atheist - tego
typu twórczości również nie wziął pod uwagę. Teatr Marzeń, Teatr Marzeń i dla
odmiany / usrania Teatr Marzeń plus jego przynajmniej kilkanaście klonów - oto
kanon progmetalu wg. Klodiusza. Czcigodni Sędziowie Rzymu, nasi Obywatele!
Pozwólcie, iż w tym miejscu z całą stanowczością przeciwstawię CPM (betonowy,
klasyczny progmetal) muzyce stokroć wartościowszej, noszącej miano metalu
progresywnego: Mastodon, Coprofago, Lethargy, FSD, Symbyosis, As The Sun Sets,
Daughters, FOE, Psyopus, Satanic Ballerinas, Noism, Crom - Tech etc. Plus
oczywiście Lanfear. Klodiusz raczył coś wspomnieć o smarkaczowskiej awangardzie.
Jeśli muzyka Voyagera jest jakąkolwiek awangardą to Klodiuszowi wciąż staje!
Zachichotałem - co do potencjalnej awangardy Cycero miał oczywiście rację, ale
co do stawania...hm....i jeden i drugi nie mieli z tym kłopotów tylko podczas
stawania na Rostrum. Słuchałem dalej:
- Voyager jak cały CPM jest regresywny!.
Niezły chwyt oratorczy - pomyśłałem - Cycero tym jednym wywrzeszczanym, wręcz
zdaniem, osiągnął wiele - odmówił muzyce Australijczyków cechy urągającej bogom
awangardy, przełamywania szlachetnych, ustalonych granic, a jednocześnie
odwołał się do tradycji - udanie, choć z sarkazmem parodiując Klodiusza. Tak się
przemawia do ludu Rzymskiego.
- Przyjrzyjcie się bliżej ich muzyce - wołał dalej - to jest głównie, nieźle bo
nieźle, ale li tylko odgrzany kotlet o nazwie Zero Poem by Lanfear. Pamiętacie
tamtych barbarzyńców z Germanii? Pamiętacie charakterystyczne dla tamtych twórców
przemieszanie normalnego śpiewu z jadowitością lemura patrzącego jak psy rozszarpują
jego doczesne ciało? Nawet Sulla się tym zachwycał.
Hm... nie wiem czy to był do końca przemyślany argument, niemniej pamięć o proskrypcjach
tkwiła w Rzymskim motłochu, a zwłaszcza warstwie patrycjuszowskiej wciąż głęboko. Cycero
wiedział co mówi... no hm...modliłem się do Fortuny by naprawdę wiedział.
- Co więc zatem ma usprawiedliwić zarzut anarchii czy kabaretu?! Kabaret powstaje
wtedy, kiedy zespół spędza życie w studiu nagraniowym wydając dokładnie to samo tyle,
że pod różnymi tytułami. Rhapsody, Threshold, Vanden Plas, Spock's Beard czy
The Flower Kings to jest kabaret!
Dam Ci po mordzie za to Rhapsody, Marku - zgrzytnąłem bezgłośnie zębami.
- Arena, Pendragon, Symphony X, wataha Arjena - ciągnął bezlitośnie dalej - cały
CMP, nuda, kostyczność, brak pomysłów lub raczej pomysł by nie mieć pomysłu!!!
Nosz kuźwa - przemknęło mi przez myśl - to miała być mowa w obronie Voyager, to
miałaby być...
- Reg! - darł się Cycero - Reg! Wszystko reg!!!
Kurwa, mówiłem tyle razy, że nie można upijać się przed przemową, zaś Cycero
stawał się coraz bardziej zgryźliwym, zapijaczonym i upierdliwym tetrykiem. Za co mu
zapłaciłem? Za te bzdury?!
- Niemniej jest coś szanowni Obywatele co ratuje naszych odległych braci z Voyager.
Zaczął rzygać do kadzi. Trwało to dłużą chwilę.
- Na Herkulesa tudzież jądra Numy - wychrypiał chwytając znów za dzban i pociągając
tęgiego łyka - prawdziwa prawda...
Puknąłem się w czoło.
-...musi się przebijać przez pokłady niestrawności żołądka, niemniej...
Załamałem ręce.
...niemniej na albumie Voyager znajdziecie znacznie większe muzyczne bogactwo
niż na dziele Lanfear - motywy orientalne (Kingdoms Of Control), pseudo-chorusowe-gotyckie
inkantacje (Miseria), wyraźne wpływy Jeana Micheala Jarre'a choćby z albumu
Magnetic Fields (Cosmic Armageddon Pt 1), momenty szalonej, powerowej galopady (Monument), czyste
metalisco - disco (The V Element), zaś wszystko to doprawione charakterystyczną
zwiewnością melodyczną tudzież duchem Samaela gdzieś tam ponad nami. Nie da się
ukryć, iż Voyager może być pożytecznym, jak Lanfear, narzędziem poznania naszych
wrogów wraz ich barbarzyńsko - gotyckim dialektem, może być przyczynkiem do...
Daj spokój Marku - jęknąłem w duchu - zanim dopłyniesz do Antypodów skończy Ci się zapas
wina nawet na największym statku Imperium. Kim wtedy będziesz mogąc li tylko
napełnić ozdobny kielich słoną wodą?
- Otaczające nas okrucieństwem godzina po godzinie, dzień po dniu, zło w postaci
przewrotnych ludzi, którzy pojęcia nie mając o muzycznym gatunku głoszą się
wyrocznią Delfijską lub nawet Sybillińską, otępiło nas, zdławiło wszelką litość
w ludzie, który niegdyś słynął jako najmiłosierniejszy na ziemi. Nie Klodiuszu
- wreszcie zwrócił się do oskarżyciela - w tej muzyce nie ma ni obrazy bogów, ni
deprawowania młodzieży - jest tylko miłe panteonowi ukazanie aż tylu aspektów
ułomnego życia człowieczego. Jedna naga dziewica robi większe wrażenie niż tysiąc
ustawionych w rzędzie! Jeden Voygaer robi większe wrażenie niż 1000 Dt - klonów!
Zżynasz Cyceronie po większych co nadejdą po Tobie - antycypowałem - niemniej
dla dobra sprawy...
Cycero wygrał proces. Aż siedemdziesięciu spośród siedemdziesięciu pięciu sędziów, włącznie z pretorem, głosowało za przywróceniem Voyager do dystrybucji. Wygraliśmy?
Zastanawiam się nad tym do dziś mając w pamięci scenę gorejącej willi Cycerona
na Palatynie. Osobliwe to zjawisko obserwowaliśmy z Markiem Celiuszem stojąc na
tarasie mego domostwa. Było jasno niczym w dzień. Czy Cycero, przeczuwając takie
rozwiązanie li tylko pozorował obronę Voyagera dla pieniędzy? Prawdę znają
wyłącznie bogowie aczkolwiek z jej definicją mogliby mieć spore kłopoty.
Tylko Jeden zna prawdę i zagadkę Katyliny.
Jedyny Bóg ukryty za welonem.
Ale to już inna historia i inna wiara.
Wielkie podźiękowania biegną dla Wojtaska i DDarka